Nowoczesne gospodarstwa towarowe już dawno odeszły od tradycyjnych, 20-kilogramowych skrzynek. Niemniej jak w każdej dziedzinie są wyjątki. Jednym z nich jest zbiór i przechowanie odmiany Lobo. Jest grupa sadowników, która uważa, że skrzynki są w tym przypadku najlepszym rozwiązaniem.
Można z czystym sumieniem stwierdzić, że skrzynki „jedynki” to obecnie swoisty relikt przeszłości. Sadownicy w Polsce już wiele lat temu „przechodzili” najpierw na drewniane, a następnie na plastikowe skrzyniopalety. Dziś skrzynki są przez producentów sprzedawane i otrzymują drugie życie w różnych formach.
Są jednak odmiany, które zdecydowanie lepiej przechowują się właśnie w starych, 20-kilogramowych skrzynkach. Chodzi o Lobo. Jak informują nas sadownicy, po sortowaniu na wywrotnicy i wodnym rozładunku jabłek zerwanych w skrzyniopalety owoce są w znacznie gorszej kondycji niż jabłka z tej samej kwatery zerwane w skrzynki. Są również mniej atrakcyjne wizualnie. Lobo nie należy do najtwardszych odmian i notowane są liczne odgniecenia i uszkodzenia skórki. Pamiętajmy, że klient kupuje oczami, więc nie będzie niczym nowym, że w interesie producentów jest dostarczenie na rynek najładniejszych owoców.
Sadownicy informują nas, że Lobo zrywane jesienią w tradycyjne skrzynki prezentuje się w sprzedaży znacznie lepiej. Znacznie dłużej również nadaje się do sprzedaży. W związku z tym, że odmiana jest obecnie nieco droższa od pozostałych odmian warto mieć to na uwadze. Dziś jest sprzedawana przede wszystkim na rynkach hurtowych.
Z drugiej strony można w kontrze powiedzieć, że skrzynki to „przeżytek” i zbiór w nie jest przy dzisiejszych realiach i technologii nieuzasadniony ekonomicznie. Zwłaszcza w przypadku nowoczesnych, towarowych sadów na większej powierzchni. Być może wyjściem z sytuacji są niższe skrzyniopalety używane do zbiorów gruszek. Chodzi o skrzynie o wysokości 60 – 65 centymetrów. Na rynku są również dostępne jeszcze niższe opakowania. W nich owoce będą poddawane mniejszemu naciskowi.
