Wchodzimy w okres, w którym ciecie zimowe będzie głównym tematem w sadowniczej branży. Nauczenie cięcia pracowników, którzy nie mieli do czynienia z tą pracą jest stosunkowo łatwe. Odwrotnie jest w przypadku ekip, które mają wypracowane swoje nawyki. Zdarza się, że dochodzi do konfliktów na tym polu pomiędzy sadownikiem, a pracownikami, którzy chcą ciąć sad według własnego uznania.
Coraz większy odsetek sadów karłowych sprawia, że wielu sadowników jest w stanie poradzić sobie z cięciem zimowym jabłoni samodzielnie lub z pomocą domowników. Niektórzy biorą do pomocy pracowników z Ukrainy, bądź chętnych do pracy, a nie posiadających sadu sąsiadów. Nie bez znaczenia są również stawki za cięcie, które obecnie sięgają nawet 200 złotych za 8 godzinny dzień pracy.
Bardzo często mówi się, że sadownik dobrze zna się na cięciu, bardzo łatwo może przyuczyć pracownika, który nigdy się tym nie zajmował. Wówczas uczeń od razu przejmuje dobrą technikę i nawyki. Poza tym tnie z sadownikiem sad dokładnie według jego uznania.
Sprawa wygląda zupełnie inaczej w przypadku ekip do cięcia. Te cieszące się najlepszą renomą doskonale wiedzą, jak ciąć sady. Na takich fachowców należy zazwyczaj poczekać. Również zapłata za ich pracę do najniższych nie należy.
Chcąc zdążyć z cięciem lub zaoszczędzić sadownicy decydują się na ekipy o nieco mniejszej renomie. Zdarza się, że jasne przedstawienie swoich oczekiwań co do wykonywanej usługi, spotyka się z niezrozumiałym oporem ze strony pracowników.
Bywa, że sadownik oczekuje danej techniki cięcia w zależności od odmiany czy kwatery. Zdarza się, że pracownicy, którzy mają wyrobione nawyki w kontekście techniki nie chcą ich zmienić. Efektem są spięcia między pracodawcą, a pracownikami. Niektórzy upierają się nad wyższością swojej techniki i próbują przekonać do niej sadownika. Niestety, z punktu widzenia zarówno logiki, jak również wolnego rynku, to pracodawca ustala warunki. Jeśli obie strony zgadzają się na daną zapłatę, to pracownicy powinni dostosować swoją usługę do oczekiwać zleceniodawcy.
Wyjątkowo zdarza się, że jest odwrotnie. To pracownicy oczekują, że sadownik dostosuje się do ich zdania. Pozwala na to niedobór rąk do pracy. Zdarza się, że z powyższego powodu kończy się współpraca. Na szczęście takie sytuacje to rzadkość.
Najpierw należy ustalić czy sadownicy chcą ciąć na klik, czy kroić gałęzie bo ich zdaniem klik to wymysł. Zdania są bardzo podzielone. Jak ekipa dobrze tnie na klik to nie nada się do amputacji, i odwrotnie . Tylko w tym jest problem. Jak tu tak, gdzie indziej tak, a jeszcze gdzie indziej jeszcze inaczej to pracownik zgłupieje od tych teorii. Nie ma się co dziwić.
Najpierw to trzeba sprawdzić trzeźwość cieciarzy i umiejętności.a potem do roboty .
Są grupy odmian ,które tnie się podobnie i przy ianie odmiany trzeba zmienić technikę cięcia a nie rąbać wszystko na jedno kopyto…
Kortland, Paulared, Rubin jedna grupa co inaczej trzeba ciąć. Pozostałe druga grupa:. co tak samo. Żadnych problemów z wielkością jabłek, ani ich ilością. Jak jabko jest małe bo takie geny drzewa, to można go po dupie całować żeby bylo jak Ligol i nigdy takie nie będzie. A skracanie Ligola żeby się nie kładł na gałęziach zawsze kończy się przerostami, i połową przemysłu z powodu przerostów. I przemiennością.
Bzdury waść piszesz bo nie umiesz ciąć.gala,golden,szampion wymagają dużo szczegółowego cięcia,klikania,wycinania drobnych gałązek,krótkopędów od spodu gałęzi itp…
Ligol i jonagolda lubią cięcie z grubej gałęzi.
Jeśli nie klikniesz na końcu to masz gwarantowany zielony szrot i przemienność bo na przewidującej gałęzi zakłada się za dużo pąków.
Doczytał zanim weźmiesz sekator w rękę albo zapłać doradcy za przeszkolenie bo to co mówisz to bzdury
@ Megacięciarz takie cięcie twoje gali i goldena narobi dniówek. A nie dużych jabłek. Dobry gospodarz przerzedza chemicznie hektar przez godzinę. A nie dłubie w krótkopędach robiąc ich na miotełki, po roku. Roboty mi nie brakuje.
Cięcie to pierwszy etap przerzedzania.usuwajac cienkie pędy,krótkopędy od dołu usuwasz potencjalnie najsłabsze owoce…narobisz dniówek gdy tniesz dwuręcznym i tancujesz wokół drzewa jak każdy fachowiec;)
Jak tniesz elektrykiem to roboty ubywa a jakość gwarantowana…
Wszyscy przeradzają a potem nikt nie chce dać na sortownie..
Zacznijmy od cięcia zgodnego z typem owocowania.polecam poczytać na początek
Rzecz w tym że ja nie lubie elektryka, bo to właśnie nim trzeba tańcować, bo ręka ma prawie metr, a ręka + sekator 2 ręczny 170 cm dokoła drzewa. Jak drzewa 3,5 – 4 m wys. to platforma i elektryk nie dosięga do dolnej granicy cięcia. Trzeba by kucać i podskakiwać czy to na dole czy na platformie. Jak dasz sekator świerzakowi to nie trafi w gałąż bo nie wprawione mięśnie. Ale wprawiony z zamkniętymi oczami trafi. To dlatego doradcy nie tną dużymi, bo robią kilka drzew na rok i nie są wprawieni .
4m drzewa u dobrych gospodarzy powiadasz…chętnie zobaczę
U dobrych gospodarzy,na drzewie nie ma grubych gałęzi i dwuręczny sekator nie jest potrzebny
Doradcy nie tną dużymi bo mają coś czego ty nie masz.wiedze i kasują za nią 1000euro dziennie a ty masz 50 a madrzysz się bardziej niż oni.