Listopad z przelotnymi opadami deszczu i często występującymi mgłami to idealne warunki do rozprzestrzeniania się zarodników grzyba wywołującego raka drzew owocowych. Chociaż jesteśmy przyzwyczajeni, aby zawieszać zabiegi późną jesienią i zimą, warto przemyśleć tę decyzję jeszcze raz…
Rak drzew owocowych wywoływany przez Nectria galligena to groźna choroba szczególnie, że najbardziej podatna odmiana (Gala) stanowi obecnie dużą część nasadzeń.
Jeśli w swoich sadach mamy duży problem z chorobami kory i drewna, doradziłbym, aby nie chować opryskiwaczy na cały okres jesienno-zimowy. Gdy pojawiają się warunki sprzyjające wysiewom i infekcjom, wykonałbym zabiegi profilaktyczne.
Obecnie modele chorobowe wskazują, że infekcji jeszcze nie ma, ale zarodniki są już aktywne. Jeśli na drzewach znajdują się zranienia, zarodniki mogą atakować niezabezpieczone części. A trzeba zdawać sobie sprawę, że obecnie takich uszkodzeń jest dużo (otarcia kory, do których doszło podczas zbiorów, ranki po opadłych liściach).
Jeśli już wcześniej wykonaliśmy zabiegi produktami miedziowymi, z pewnością zagrożenie jest zdecydowanie mniejsze.
Kolejny już raz zwracam uwagę, że na naszym rynku brakuje środków zarejestrowanych na tę chorobę, ale zastosowanie nawozów miedziowych wykazuje skuteczne działanie uboczne również w tym kierunku.
Jeśli przy typowo listopadowej aurze widzimy okno pogodowe, czyli nie pada deszcz i nie ma wiatru, śmiało można przeprowadzić taki zabieg teraz, co przyczyni się do lepszej zdrowotności sadów w przyszłym sezonie.
Marcin Piesiewicz