Najwięksi polscy producenci chcą ostrzejszej walki z nawozami ze Wschodu. Z ich punktu widzenia to nieuczciwa konkurencja. Jednak, jeśli pomysły staną się faktem, nawozy w Polsce znacząco zdrożeją, czyli podniosą finalne koszty produkcji. Problem nie jest ani prosty do rozwiązania, ani jednoznaczny…
Azoty, Anwil i Orlen chcą ceł i rejestru importerów
O unijnych cłach na nawozy z Rosji i Białorusi mówi się już od dawna. Nowym pomysłem, za którym lobbują najwięksi producenci w Polsce jest rejestr importerów i rozszerzenie systemu SENT.
Polska Izba Przemysłu Chemicznego informuje, że już trwają prace nad zmianą ustawy o nawozach i nawożeniu, w ramach której wprowadzono by taki rejestr. Ma on być tak skonstruowany, by nie był sprzeczny z prawem UE. Powód? Najwięksi importerzy rosyjskich nawozów to dopiero co założone spółki z kapitałem zakładowym w wysokości 5000 złotych…
Co to znaczy dla polskiego i europejskiego rolnictwa?
Argumentacja nawozowych gigantów jest w pełni logiczna. Poza tym zwracają oni uwagę na zasilanie rosyjskiego budżetu. Ale warto zadać pytanie, co stałoby się, gdy od jutra do UE nie wjechała ani jedna tona nawozu ze Wschodu? Odpowiedź jest w tym wypadku bardzo prosta. Unijni producenci pozbawieni tańszej konkurencji i obarczeni dodatkowymi kosztami produkcji błyskawicznie i znacząco podniosą ceny swoich produktów!
Z jednej strony niesymetryczny handel, w którym wybrane rosyjskie produkty mogą w pełni legalnie trafiać na unijny rynek jest nieporozumieniem. Z drugiej natomiast, polscy i europejscy rolnicy mają już wystarczająco wysokie koszty produkcji, które mogą być jeszcze wyższe. Tak jak podkreśliliśmy na początku publikacji, problem ten jest wyjątkowo złożony i nie można go rozpatrywać w kategoriach zero-jedynkowych…
Dlaczego nawozy ze Wschodu są tak tanie?
Problemy gospodarcze i mniejszy eksport z powodu konfliktu zbrojnego na Ukrainie sprawiły, że gaz ziemny jest tam wyjątkowo tani. Własne zasoby i wydobycie oraz brak kosztów transportu sprawiają, że przetwarzany jest on przede wszystkim na amoniak, a następnie na nawozy azotowe. Dzięki temu mocznik ze Wschodu jest nawet 4 razy tańszy od polskiego, a mimo to jego producent osiąga marże w wysokości 40 – 50%. Pozwala na to także brak unijnych regulacji związanych z emisją dwutlenku węgla i tańsza energia elektryczna i płace.
Zgodnie z danymi GUS, od początku roku do końca sierpnia sprowadziliśmy z Rosji i Białorusi ogółem aż 1,09 miliona ton nawozów. Jednak narracja, że w tym roku notujemy rekordy nie jest prawdziwa. W każdym roku w okresie 2016 – 2020 całkowity roczny import nawozów z Rosji i Białorusi przekraczał 1,5 miliona ton.
źródło: www.bankier.pl / www.grupaazoty.com