W maju, czerwcu i lipcu importerzy sprowadzili do Polski czereśnie równe 14-procentom naszej całkowitej produkcji. Najwięcej owoców przyjechało z Turcji. Miało to ogromny wpływ na handel i ceny krajowych owoców…
Najpierw Serbia, a potem Turcja
W tym roku większe dostawy importowanych czereśni notowaliśmy już od początku maja. Import w tym miesiącu był najwyższy w historii i po raz pierwszy przekroczył 1000 ton. Wówczas dominowały średniej jakości owoce z Serbii, przykład widzimy na poniższym zdjęciu.
W czerwcu i lipcu import również był znacznie większy niż przed rokiem. W tych miesiącach dominowały z kolei dostawy z Turcji. W tym wypadku również mówimy o przeważających dostawach owoców przeciętnej jakości. Warto dodać, że to właśnie Turcja jest największym producentem owoców tego gatunku na świecie.
Tak, jak w przypadku śliwek, byliśmy zasypani importem
Jak widzimy na wykresie opracowanym na podstawie danych GUS, import w trzech kluczowych miesiącach był najwyższy w ciągu 3 ostatnich lat, ale także i całej dekady. Najbardziej odznacza się lipiec tego roku, czyli okres, w którym dostawy krajowych owoców powoli spadały. Zdecydowanie najwięcej owoców sprowadzamy z Turcji, na drugim miejscu jest Serbia. Kolejne kraje odpowiadają za znacznie mniejsze wolumeny.
Trudny sezon? Tak, ale nie dla wszystkich
Tegoroczny sezon czereśniowy już dawno za nami. Jednak dopiero teraz dostępne są dane dotyczące międzynarodowego handlu. Sezon rozpoczął się znacznie wcześniej i w sierpniu handel był już symboliczny.
Sezon 2024 był trudny dla sadowników, którzy oferowali czereśnie niskiej i przeciętnej jakości. Ci, którzy sprzedawali wysokiej i bardzo wysokiej jakości, raczej nie mieli powodów do narzekania. Powód takiego stanu rzeczy jest prosty. Na rynku dominował przeciętnej jakości import z Serbii, a później z Turcji. Dlatego kupujący chętniej płacili więcej za produkt, który się wyróżniał.
dane: www.stat.gov.pl