Sadowniczy VipRoom Timac Agro – jakie wnioski po minionym sezonie?

26 stycznia w miejscowości Falęcice niedaleko Białobrzegów odbył się sadowniczy VipRoom zorganizowany przez Timac Agro. Partnerami wydarzenia były firmy Sumi Agro i BASF. Spotkania z cyklu VipRoom są dobrze znane sadownikom z poprzednich lat, chociaż ostatnio odbywały się nieco rzadziej z powodu obostrzeń covidowych. Niemniej, dla sadowników są dobrą okazją do dyskusji w szerszym gronie, ale także do podsumowania minionego sezonu i zdobycia informacji o nowościach na rynku. Nie inaczej było tym razem. Otwarcia spotkania dokonali gospodarze – Grzegorz Iskra i Bartłomiej Drzazga z Timac Agro.  Przedstawili oni pozostałych prelegentów – Mateusza Nowackiego z firmy Sumi Agro i dr Jacka Lewko z BASF.

Bartłomiej Drzazga z Timac Agro na podstawie komunikatów sadowniczych, które w formie cyklu przez cały sezon przygotowywał wspólnie z Dorotą Furmaniak, podsumował mijający sezon. Przypomniał, że pod koniec marca 2022 obserwowaliśmy spore opóźnienie, jeśli chodzi o postępy w cięciu zimowym. Wynikało to z braku pracowników i oszczędności – sadownicy w dużej mierze samodzielnie przystąpili do cięcia swoich sadów. Jabłonie dobrze przezimowały, rzadko spotykało się uszkodzenia mrozowe zarówno pąków, jak i wiązek przewodzących. Strategia nawożenia była różna, decydowały kwestie ekonomiczne.

Jak przypomniał B. Drzazga, pod koniec marca wydawało nam się, że wegetacja ruszy bardzo szybko, jednak zimny kwiecień wszystko spowolnił. Było chłodno, niektórzy wykonali już pierwsze zabiegi przed parchem jabłoni, ale nie we wszystkich sadach – sadownicy bili się z myślami, czy wykonywać je w niskich temperaturach. Z tego względu wstrzymywano się również z wykonaniem zabiegów dolistnych. Warunki pogodowe miały swoje negatywne następstwa również w kondycji pierwszych liści – były one słabo rozwinięte i pokarbowane. Należało je wzmocnić.

Po kwietniowych opóźnieniach spowodowanych chłodem, kwitnienie dosłownie wystrzeliło i było bardzo intensywne, konieczne były działania, aby go nieco wydłużyć (doradca Timac Agro polecał zastosowanie Fertileader Gold). Kwitnienie jabłoni przebiegało w sprzyjających warunkach, w większości lokalizacji obyło się bez przymrozków. Po kwitnieniu nadeszły intensywne opady deszczu, a wraz z nimi konieczność intensywnej ochrony przed parchem jabłoni. Długie zwilżenie liści potęgowało zagrożenie. Jednak już wówczas widać było rozwarstwienie – część gospodarstw oszczędzała na ochronie licząc, że nie ma intensywnych infekcji. Lokalnie wystąpiły przymrozki, które w większości nie wywołały widocznych szkód.

Już na etapie wzrostu zawiązków wyraźnie było widać, że jakość jabłek w sadach będzie bardzo zróżnicowana. Tam, gdzie postawiono na oszczędności obserwowane były plamy parcha. To samo dotyczyło sadów, gdzie nie wykonano skutecznych zabiegów przeciwko zwójkom. Nasilała się także presja ze strony bawełnicy. Lokalnie występowały gradobicia, a bardzo wysokie temperatury utrudniały wykonywanie zabiegów. B. Drzazga wyjaśnił, że sadach, gdzie do tej pory powiodła się ochrona, jako firma zalecali utrzymanie jakości i walkę do końca.

W niektórych sadach tuż przed zbiorami nasilała się presja ze strony bawełnicy korówki i przędziorka. Niestety, obserwowano również plamy parcha wtórnego. W takich przypadkach zdarzało się, że decydowano się na zrezygnowanie z ochrony i nawożenia. Sady były nastawione na wysoką jakość, albo jabłka przemysłowe. Natomiast, jeśli chodzi o okres zbiorów, widać było ogromne zróżnicowanie wśród gospodarstw, jeśli chodzi o postępy w zbiorach – był to efekt problemów z siłą roboczą. Niektórych odmian nie zdążyliśmy zebrać w optymalnym terminie, gospodarstwa nastawione na „przemysł” zbierały własnymi siłami wiele miesięcy. Sadownicy deklarowali, że do chłodni trafia tylko odpowiednia jakość.

Jakie wnioski po sezonie? Pogoda jest nieprzewidywalna – sytuacja może zmienić się bardzo szybko – musimy równie szybko reagować. Zdaniem B. Drzazgi, oszczędności muszą być racjonalne – jeśli pominiemy kluczowe zabiegi ochrony i nawożenia, musimy liczyć się ze znaczącym spadkiem jakości. Błędy popełnione na starcie wegetacji będą miały swoje konsekwencje później, w trakcie sezonu. Decyzje o tym, na jaki rynek produkujemy jabłka musimy podejmować na początku sezonu, a później konsekwentnie ją realizować. Nastąpi rozwarstwienie wśród gospodarstw – jedne będą produkować wysoką jakość, inne nastawią się na jabłka przemysłowe. Ten trend będzie się nasilać, a będzie decydowała tu opłacalność.

Jakie wyzwania na kolejny sezon? Zdaniem przedstawiciela Timac Agro, gleby w Polsce są coraz bardziej ubogie w próchnicę. Obserwujemy również zmęczenie gleby wynikające z wieloletniego utrzymywania tego samego gatunku na jednym stanowisku. Wszyscy zastanawiamy się również, jak na ochronę i nawożenie wpłyną dyrektywy związane z Europejskim Zielonym Ładem. Niestety, co nie jest dla sadowników tajemnicą, wszyscy mierzymy się z rosnącymi kosztami produkcji. Nakłady na produkcję rosną, a dodatkowo wymagania co do jakości owoców są coraz wyższe. Jednocześnie ceny płodów rolnych utrzymują się na tym samym poziomie od lat…

Czy zatem polskie sadownictwo stoi na rozdrożu? Jesteśmy największym producentem jabłek w Unii Europejskiej i jednym z liderów na świecie. Teoretycznie wszystkie jabłka które produkujemy przeznaczone są na rynek jabłek deserowych, a w praktyce połowa z nich trafia do przetwórstwa. Jak zatem rozwiązać problem opłacalności? Konieczna jest specjalizacja. Zdaniem Bartłomieja Drzazgi, przed każdym z nas stoi przed decyzja – czy produkujemy jabłka na rynek deserowy czy do przetwórstwa?

Jeśli nastawiamy się na produkcję owoców na rynek deserowy, najlepszym sposobem na optymalizację kosztów jest zwiększenie plonu przy jednoczesnym podnoszeniu jakości. Jak podkreślił przedstawiciel firmy, Timac Agro stawia na doradztwo i precyzyjne nawożenie, które pomagają to osiągnąć. Doradcy firmy wkładają bardzo dużo pracy, aby codziennie określać, jak dostosować nawożenie do potrzeb danego gospodarstwa. Przy zmianach klimatu i degradacji gleb do uzyskania wysokich plonów konieczna jest biostymulacja. Jak podkreślał B. Drzazga, w tą strategię bardzo dobrze wpisuje się nawóz biostymulujący Kaoris. Przez cały rok trwały doświadczenia przeprowadzane w różnych gatunkach sadowniczych i jagodowych, które wykazały, że zastosowanie Kaorisa pozwala nie tylko na poprawę jakości, ale także dłuższe przechowywanie i zwyżkę plonu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here