Niejedna osoba może powiedzieć, że jedno targowisko mniej czy więcej nie robi różnicy. To prawda. Jednak na przestrzeni 30 lat takich lokalizacji stale ubywa.
Pożar targowiska na Mokotowie
Dwa tygodnie temu na jednym z warszawskich bazarków wybuchł pożar. Mowa o Mokotowie i targowisku przy ulicy Gotarda. W nocy spaliło się 12 budek. Dziś przedsiębiorcy handlują w zgliszczach zniszczonej infrastruktury. Straty co prawda nie są liczone w milionach złotych, ale przeraża coś zupełnie innego.
Po raz kolejny powtarza się doskonale znany scenariusz. Najpierw jest propozycja wykupu gruntu i plany budowy nowych bloków czy biurowców, potem spór z deweloperem lub spółdzielnią mieszkaniową (tak było w tym wypadku), a następnie pożar. Warszawa i inne duże polskie miasta znają dziesiątki takich sytuacji…
Warszawiacy chcą bazarków
Przy tego typu historiach razem z małymi przedsiębiorcami w obronie targowiska stają również mieszkańcy Warszawy. Tak samo jest w tym przypadku. Pomimo wszechobecnych marketów także w Polsce obserwujemy „renesans targowisk”. Wspieranie trendu jest również w interesie sadowników.
Tytułowe miejsca to nieodłączne ogniwo klasycznego łańcucha dostaw płodów rolnych. Jest to również najbardziej sprawny i wydajny sposób ich logistyki. Rolnik > rynek hurtowy > targowisko/sklepik > konsument. Z drugiej strony, im mniej targowisk tym mniejsze znacznie rynków hurtowych, które dają rolnikom i sadownikom najbardziej wolnorynkowy mechanizm kształtowania cen.
źródło: www.polsatnews.pl