To nie import czereśni jest zły, tylko ich jakość

importowane czereśnie

Kontrowersyjny temat importu czereśni wraca co roku jak bumerang. Import w czasie niedoborów danego towaru jest zrozumiały. Natomiast import jak najtańszych owoców drugiej klasy zdecydowanie zasługuje na negatywny komentarz. To właśnie on skutecznie zaniża ceny krajowych owoców. Rozwiązanie jest proste, lecz jak do tej pory niewykonalne.

Kolejny rok z rzędu masowy import czereśni z południa Europy skutecznie i bardzo szybko obniżył ceny krajowych owoców. W efekcie krajowy towar trudno jest sprzedać, a jego cena, choć teoretycznie jest odzwierciedleniem rynku nie jest adekwatna do jakości.

Darmowy numer TMJ - baner corner

Wszystko kręci się niezmiennie wokół ceny. Importerzy są pod presją swoich odbiorców. Wobec tego szukają najtańszych ofert zza granicy. Jak doskonale wiemy nie ma „dobrze i tanio”. Wobec tego importowane są tańsze owoce nieco niższej jakości. Nie inaczej jest obecnie. Zdecydowana większość oferowanych czereśni z importu charakteryzuje się bardzo niską jakością.

Należy uczciwie przyznać, że są też w ofercie czereśnie klasy premium. Te jednak kosztują około 13 zł za kilogram. Gdyby importowano wyłącznie towar klasy premium, problem praktycznie przestałby istnieć. Decyzja o wyborze czereśni należałaby do kupującego, a jednocześnie ceny krajowych owoców nie byłyby pod presją tańszego importu.

Spacerując po rynkach hurtowych nierzadko napotkamy owoce, które w ogóle nie powinny być oferowane (zdjęcie niżej). W większości są też stosunkowo małe, nie przekraczają 22 mm. W związku ze zwiększającą się podażą krajowych czereśni i stałym importem, hurtownicy są zmuszeni do obniżek. Cena importu wpływa bezpośrednio na cenę krajowych owoców. W rezultacie rynek się „zapycha” i cierpią wszyscy. To błędne koło obserwujemy co roku, mniej więcej o tej samej porze. Chodzi o okres poprzedzający zbiory krajowego Burlata do końca oferty wczesnych odmian. Lata mijają a nikt nie wyciąga wniosków.

Rozwiązanie jest niezwykle proste. Zmniejszanie importowanych ilości w momencie rozpoczęcia zbiorów krajowego Burlata. Paradoksalnie jest to dobre rozwiązanie również z punktu widzenia hurtowników, którzy nierzadko wobec wzrostu podaży krajowych czereśni muszą sprzedać importowane czereśnie po kosztach, ze stratą lub w ostateczności są zmuszeni do ich wyrzucenia.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here