Niejeden sadownik chce oferować dany gatunek owoców czy odmianę jako pierwszy na rynku. Wiążę się to oczywiście z wyższymi cenami sprzedaży. Jednak gdzieś jest granica, przede wszystkim, jeśli chodzi o jabłka.
Skontaktował się z nami sadownik, który wczoraj wieczorem i dziś rano sprzedawał ostatnie partie Kordii na rynku w Broniszach. Zbulwersowało go, że obok jabłek letnich odmian spotkał sadownika, który sprzedawał dziś Pirosa. Jego zdaniem taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.
– Jabłka co prawda miały już wyraźny, różowy rumieniec, ale na pewno nie nadawały się do konsumpcji – mówi pan Paweł.
Co roku temat ten wraca jak bumerang. Pierwsze partie jabłek zerwane „na zielono” w niezwykle negatywny sposób wpływają na rynek. Konsumenci po zakupie jabłek, które powinny być zerwane za 2 tygodnie nie będą chcieli do nich wrócić. Tym sposobem chęć bycia pierwszym szkodzi wszystkim pozostałym uczestnikom rynku i wpływa na obniżenie konsumpcji jabłek w kraju….
Co roku jest taki sadownik z okolic brzozowa starego powiatu sochaczewskiego. Tłucze na kolor bo gówno ma nie towar i próbuje wcześniej sprzedać a potem nikt nie chce jest jabłka kiedy jest jego odpowiedni czas konsumpcyjny. Ten pseudo sadownik to albo jest ten „pseudo” albo wyraźnie pazerny na pieniądz kosztem normalnego klienta.
Takie przypadki trzeba zgłaszać do SANEPID niech zmienią prawo na takie które będzie kara pieniężna za jabłka które mają skrobię w teście.
To nawet trucizna.
Niech sanepid sprawdzi gościa gospodarstwo.
Spisać numery rejestracyjne samochodu. Albo zrobić zdjęcie i wysłać do sanepidu.
Przez takiego typa ludzie obrzydzają sobie jabłka nawet później, I spożycie spada.