W rejonie upraw czereśni na wyspie południowej w Nowej Zelandii zanotowano największe ulewy od ponad 40 lat. Zdaniem producentów i przedstawicieli branży nawet połowa tegorocznej produkcji zostanie utracona. Popękane owoce są wyrzucane.
Nowozelandzcy sadownicy spodziewali się w tym sezonie bardzo dobrych zbiorów i przed długimi ulewami obawiali się wyłącznie o wystarczającą liczbę pracowników. Niestety długotrwałe opady zniszczyły w zależności od gospodarstwa od 40 do 60% plonów. Są również tacy sadownicy, którzy stracili wszystko. To z powodu wystąpienia z brzegów rzeki Fraser, która zalewała sady. Woda wdzierała się również do budynków.
Obecnie trwa ratowanie upraw. Zrywane są popękane czereśnie, które nie mają żadnej wartości rynkowej. Zerwane, popękane czereśnie są wyrzucane w wielu okolicznych miejscach.
Takie straty odbiją się również na gospodarce regionu. Spadek przychodów z eksportu czereśni jest szacowany na 50 milinów dolarów. Niezarobionych pieniędzy producenci nie wydadzą w lokalnych firmach. W rejonie Central Otago zebrano w ubiegłym roku od 7000 do 8000 ton czereśni. Plon ten w tym sezonie wyniesie od 3000 do 4000 ton.
Źródło: stuff nz