Dziś na rynku dzieje się dokładnie to, co przewidywaliśmy przed szczytem zbiorów Gali. Skończyło się „zamieszanie” i powoli rośnie popyt na jabłka. Miejmy nadzieję, że taki trend w handlu będzie nam towarzyszył przez kolejne miesiące.
Trend w handlu jabłkami wreszcie się odwrócił?
Sadownicy z zagłębia grójeckiego, którzy zerwali już Galę (dobrej jakości) i schłodzili jabłka ponosząc duże koszty, otrzymują dziś więcej ofert zakupu. Stali odbiorcy oferują 2,50 – 2,60 zł za kilogram owoców powyżej 65 mm średnicy. Do tej pory takie ceny można było uzyskać w nielicznych podmiotach i przy absolutnie najwyższej jakości.
Jak pisaliśmy w poprzednich publikacjach na temat Gali, druga połowa września to zazwyczaj czas stabilizacji cen tej odmiany na rynku międzynarodowym. Najwięksi „gracze” z Azji zaczynają wtedy większe zakupy w Europie. Wspomniany wcześniej wyższy popyt i lepsze oferty cenowe to właśnie efekt tego zjawiska.
Sadownicy informują również, że grupy producenckie i prywatne sortownie częściej akceptują minimalne uszkodzenia gradowe czy drobne skazy.
Na ceny jabłek deserowych cały czas wpływa sytuacja na rynku jabłek przemysłowych. Na przykład owoce drugiej klasy na soki są skupowane maksymalnie po 1,30 – 1,35 zł/kg pod warunkiem, że są zerwane, a nie zebrane.
Szczyt zbiorów zawsze oznacza najniższe ceny
W tym sezonie zbiory Gali rozpoczęły się znacznie wcześniej niż zwykle. Także w tym przypadku jakaś część jabłek ucierpiała przez ekstremalne warunki pogodowe na przełomie sierpnia i września. Temperatury powyżej 30 stopni Celsjusza, ciepłe noce i ekstremalna susza spowodowały szybkie dojrzewanie, oparzenia słoneczne i opadanie owoców bez nasion. Ponadto nie wszyscy sadownicy będą mogli pozwolić sobie na długie przechowywanie jabłek tej odmiany.
Podczas szczytu zbiorów ceny zakupu owoców są najniższe, niezależni od gatunku. Potwierdzenie widzieliśmy dwa, trzy tygodnie temu. Oferty zakupu paskowanych sportów wynosiły najczęściej 1,80 zł za każdy kilogram w skrzyni, a niektórzy kupujący oferowali jeszcze mniej. Towarzyszyły temu komentarze o niskim popycie, braku zainteresowania odbiorców czy możliwości tańszych zakupów w Serbii. Wszystkie te argumenty prawie każdej jesieni można dosłownie „włożyć między bajki”.