Sprzedawać czy czekać? Doczekamy się jeszcze wyższych cen czy w maju przyjdzie rozczarowanie? Każdy punkt widzenia ma swoje argumenty. Ale najważniejsze jest to, jak konkretne decyzje wpłyną na całą branżę.
Dużo kupców z Rumunii
Obserwując ostatnie dni w handlu, można powiedzieć, że cenniki grup producenckich nie nadążają za handlem „podwórkowym”. Najlepszym przykładem jest Idared. Kupowany jest na sortowanie nadal po 1,60 – 1,70 zł/kg. Natomiast kupcy z Rumunii płacą 1,80 do 2,00 zł/kg za wagę w przypadku najwyższej jakości Najdareda. Zapewne w tym miejscu pojawią się komentarze, że „nie ma takich cen!”
Takie ceny są i w przypadku wysokiej jakości Red Jonaprinca mówimy o 2,20 zł za każdy kilogram w skrzyni. Kupujący krytykują coraz wyższe oczekiwania cenowe sadowników i mają też trochę racji. Z punktu widzenia grup producenckich, głównym hamulcem do wzrostów są stawki oferowane przez markety. W tym wypadku nie zauważamy znaczącego wzrostu.
Ponadto znacząco spadła podaż Gali. Oczekiwania sadowników to obecnie 3,00 – 3,20 zł za wagę w skrzyni. W tym wypadku, kupujący nie „grymaszą” i 3,00 zł/kg jest osiągalną ceną.
Nie „trzymajmy”, handlujmy!
Obok popytu, rosnące ceny wynikają dziś w jakimś stopniu także ze wstrzymywania się ze sprzedażą. Z kilku powodów nie jest to dobra strategia. Skupmy się na Rumunii, chociaż reformy ostatnich lat poprawiły sytuację gospodarczą kraju to nadal jest to rynek przede wszystkim dla tańszych jabłek. Przy stałym trendzie wzrostowym, popyt w którymś momencie musi spaść i sprzedaż w tym kierunku spowolni.
Spotkamy się także z opiniami, że na gwałtowny wzrost cen jest jeszcze za wcześnie. W opinii sceptyków może okazać się, że przy takim tempie wzrostów, maj przyniesie spadki. Jak będzie dokładnie? Tego nie wiemy.
Wiemy natomiast, że nie ma nic lepszego dla naszej branży niż płynna sprzedaż i realizacja wszystkich zamówień ze strony zagranicznych odbiorców. Dziś przedsiębiorcy handlujący jabłkami miewają problemy z zakupem jabłek. Wówczas muszą odmówić realizacji danego zamówienia lub liczyć się z opóźnieniami. Sytuacja źle wpływa na długoterminowe relacje biznesowe i może doprowadzić do sytuacji, że nasz klient kupi owoce gdzieś indziej.
Wolny rynek, czyli wolno nam wszystko?
Rozmawiamy także z sadownikami, którzy podkreślają, jak rzadko koniunktura sprzyja producentom owoców. Dodają, że w porównaniu z dzisiejszymi kosztami produkcji i przechowania, aktualne ceny jabłek nie są żadną „rewelacją”. Mówią także, że jeśli jest taka możliwość to musimy zarobić za dwa sezony.
W związku z powyższym należy maksymalnie wykorzystać koniunkturę i popyt, aby sprzedać jabłka po jak najwyższych cenach. Nie należy przy tym przejmować się niczyją opinią i dobrem całej branży – właśnie taki przekaz słyszymy z ust zwolenników wstrzymywania sprzedaży. Niestety, w ostatnich latach widzieliśmy już efekty takich działań, które powinny być jednak jakąś przestrogą…