Czy bez dotacji żyłoby się nam lepiej?

dotacje w gospodarstwa sadowniczego

Wszelkiego rodzaju dotacje mają zarówno zagorzałych zwolenników, jak i przeciwników. Coraz częściej rolnicy deklarują, że system dopłat nie jest i nie powinien być źródłem dochodów. Powinna być nim produkcja. Czy zatem w niedotowanym rolnictwie producentom byłoby lepiej?

Sceptycy twierdzą, że dotowane rolnictwo nie jest ani wydajne ani konkurencyjne. W tym miejscu najlepszym przykładem niech będzie konkurencyjność świeżych owoców i warzyw z Turcji, Maroka czy Serbii na rynku europejskim. Chociaż wiele związków zawodowych walczy z importem tańszych produktów to nie zawsze się to udaje.

Przeciwnicy systemów dopłat bezpośrednich, takich jakie funkcjonują w Unii Europejskiej są zdania, że jest to sposób uzależniania rolnika od państwa. W efekcie coraz większą składową jego dochodów są różnego rodzaju dopłaty. W parze z systemem dopłat idą różnego rodzaju ograniczenia produkcji i regulacji rynku. Flagowym przykładem były kwoty mleczne w Unii Europejskiej. Ich przekroczenie groziło grzywnami dla kraju.

Jednak z drugiej strony nie można jednoznacznie stwierdzić, że dotacje są złe. Zdaniem wielu ekspertów znacznie lepsze efekty od dopłat bezpośrednich przynoszą różnego rodzaju rządowe programy wsparcia. W tym miejscu należy wspomnieć między innymi o Rosji, która wspomaga zakładanie nowoczesnych sadów i szklarni. Warto przytoczyć przykład Serbii, która finansuje zakładanie plantacji malin z najwyższej jakości materiału szkółkarskiego. Przykłady można mnożyć. Najważniejszą różnicą jest fakt, że jest to pomoc w zapewnieniu rolnikom „wędki”, która stymuluje rozwój i jakość produkcji, a co za tym idzie eksportu. Natomiast dopłaty bezpośrednie można porównać do podarowaniu rolnikom przysłowiowej „ryby”.

Oczywiście bez dopłat można funkcjonować. Bez dopłat można się rozwijać. Tu jednak konieczne jest aktywne wsparcie państwa w kwestii tworzenia warunków do prowadzenia biznesu lub korzystne otoczenie geopolityczne. Tak było między innymi w przypadku Polski lat 90-tych. Po przemianach ustrojowych i przy otwartym rynku wschodnim nasze rolnictwo dobrze rozwijało się bez dopłat.

Bez bezpośrednich dopłat do produkcji funkcjonują sadownicy w USA, Nowej Zelandii czy Chile. Zwłaszcza ten ostatni kraj podbija europejskie rynki przede wszystkim borówkami. Bez wątpienia da się zatem funkcjonować bez dopłat.

Czysto wolnorynkowy model rolnictwa ma jeszcze jedną zaletę. W tym wypadku brak rynku zbytu czy chwilowy kryzys błyskawicznie odbija się na spadku obszaru upraw. Jest to stricte biznesowe podejście. Jeśli coś się nie opłaca to migruje się do innej działalności. W warunkach (dotowanych) europejskich takie działanie i ewentualne wygaszanie produkcji trwa wiele lat. Z drugiej strony system dotowany w pewnym stopniu chroni rolników przed tak gwałtownymi zmianami na rynku.

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here