Tak już jest na wolnym rynku, że kupujący chcą kupić to, czego akurat brakuje. W tym sezonie będą to owoce o mniejszych rozmiarach. Zjawisko jest już powszechne na Zachodzie. Czy dotrze również do Polski?
Kupcy nie chcą tego, czego jest pod dostatkiem
W handlu owocami doskonale znamy prawdziwość stwierdzenia, że „nie płaci towar, tylko czas”. Co roku sadownicy przekonują się o jego prawdziwości. Po szczycie sezonu w przypadku truskawek, a dziś w przypadku ostatnich partii borówek.
Nigdy nie jest tak, że rekordowy popyt dotyczy produktu, którego jest pod dostatkiem. Wówczas kupujący są w stanie zapłacić więcej za coś, czego akurat na rynku jest nieco mniej. Tak jest dziś w przypadku jabłek i gruszek. Wyraźnie widzimy to w Holandii. Pierwsze zwiastuny obserwujemy również w Polsce.
Mniejszy kaliber w cenie
Niższe plonowanie oznacza średnio większe owoce na drzewach. Równocześnie to mniejszy odsetek jabłek poniżej 70mm, a gruszek poniżej 60mm. Efektem rynkowym takiego plonowania jest zrównanie się cen większych i mniejszych owoców. Mniejsza podaż tych drugich winduje ich ceny.
Zjawisko już teraz doskonale widać w Holandii. Kupcy dopytują przede wszystkim o mniejsze jabłka, ponieważ tych 75mm+ mają pod dostatkiem. Jeśli chodzi o gruszki to w Beneluksie najwyższe ceny osiągają od niedawna owoce o średnicy 60mm. Kilogram na aukcjach jest droższy od największych gruszek o 7 eurocentów.
Sadownicy w Polsce również zaczynają dostrzegać zjawisko. Nie jest jeszcze powszechne. Jednak kupujący coraz częściej pytają o partie jabłek o mniejszych średnicach, poniżej 70mm. Czas pokaże, czy faktycznie ten trend przybierze na sile.