W polskiej branży sadowniczej coraz częściej spotkamy się ze stwierdzeniem, że niedobór pracowników może skutecznie ograniczyć nowe nasadzenia. Czy w takim razie może także poprawić rentowność produkcji?
Powyższa teza jest rzecz jasna logiczna i prawdziwa, chociaż na pierwszy rzut oka może nie zostać przyjęta pozytywnie. Jednak, przy braku rąk do pracy, producenci obserwujący sytuację na rynku nie będą ryzykować dużych inwestycji mając świadomość, że plony mogą pozostać na drzewach czy krzewach. Zagadnienie dotknęło w 2020 roku wielu producentów truskawek, którzy wobec nie zebrania części plonu zdecydowali się zmniejszyć areał upraw na ten sezon.
Jak się okazuje niedobór siły roboczej ma także przełożenie na ceny owoców czy warzyw, a dokładnie na wzrosty cen. Jest to więc poprawa opłacalności tak potrzebna polskiej branży sadowniczej. W tym wypadku zmniejszone zbiory skutkują zmniejszoną podażą, co w warunkach rynkowych wiąże się ze wzrostami cen. Taka sytuacja jest obecnie obserwowana we Włoszech na rynku pomidorów. Ceny pomidorów rosną, ponieważ nie ma ich kto zrywać. Pomidory są tylko przykładem, ponieważ mechanizm zadziała tak samo w przypadku każdego z gatunków drzew owocowych.
Niestety, analizując sytuację rynkową nie zanosi się na poprawę. Chętnych do pracy w sadach i na plantacjach stale brakuje wśród Polaków. Momentami na rynku widać również deficyt pracowników z Ukrainy. Czy rozwiązaniem problemu będą pracownicy z Azji, o których w Europie mówi się coraz częściej?
Poprawa opłacalności produkcji z powodu niedoboru siły roboczej jest jednak sytuacją nieco paradoksalną. Po pierwsze sytuacja kryzysowa/problem może być korzystna dla branży. Po drugie naturalną koleją rzeczy powinno być takie planowanie produkcji i sprzedaży, aby była ona z założenia opłacalna…