Niestety, można było się spodziewać, że część jabłek po gradzie nie znajdzie w tym sezonie nabywców na rynku deserowym. Sadownicy oferują zawartość komór chłodniczych jako surowiec przemysłowy.
W sieci coraz więcej można znaleźć ogłoszeń sprzedaży jabłek z chłodni na soki. Część sadowników skuszona wysokimi cenami jabłek deserowych wiosną 2020 roku zdecydowała się na zerwanie i zamknięcie w komorach chłodniczych jabłek z kwater dotkniętych gradobiciem. Inni niestety nie mieli innego wyboru. Wiele ofert dotyczy jabłek z chłodni z kontrolowaną atmosferą i po zabiegu „freszowania”.
Paleta oferowanych odmian jest szeroka. Sadownicy sprzedają Red Jonaprinca, Ligola, Szampiona i Jonagoreda po gradzie w cenach od 0,70 do 0,90 zł za kilogram. Równie dużo znajdziemy ofert sprzedaży Idareda i Glostera ze zwykłych chłodni po 0,60 – 0,75 zł za kilogram. Nieco droższy jest Golden Delicious. Za odmianę sadownicy oczekują 0,80 – 1,00 zł za kilogram.
Niestety, nawet pobieżna kalkulacja kosztów przechowania niemal do połowy marca oraz zastosowania preparatu z 1-MCP razem ze sprzedażą średnio po 0,80 zł za kilogram daje smutny obraz. W przypadku opisywanych partii towaru jest to sprzedaż ze stratą. Oferowane partie bywają dosyć duże, bo ponad 100 tonowe.
Gdybyśmy nie mieli obecnie do czynienia z popytem na surowiec do produkcji soków NFC, to ceny najprawdopodobniej bardzo szybko by spadały. Jednak analiza tego co się dzieje aktualnie na rynku jabłek przemysłowych raczej nie zakłada spadków. W najgorszym przypadku zwiększona podaż jabłek po gradzie może zatrzymać ceny „suchego przemysłu”.
Jabłka deserowe przeznaczane na sok, to jest karykaturyzacja soku jabłkowego i profanacja deserowego sadownictwa. Za chwilę nikt tego ulepu ze skoncentrowaną tablicą Mendelejewa, nie kupi.