Wspomnienie Profesor Hołubowicz – mój mistrz i nauczyciel

Fot. 1. Prof. T. Hołubowicz podczas seminarium w Krakowie – luty 2020 r.

W dniu 1 stycznia br. zmarł profesor dr hab. Tadeusz Hołubowicz, doctor honoris causa Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Stoję przed trudnym zadaniem napisania krótkiego wspomnienia o człowieku, o którym można by napisać książkę, i dlatego od razu proszę o wybaczenie, że pominę niektóre osiągnięcia bądź funkcje, które piastował Profesor. Chciałbym po prostu niektórym Czytelnikom przypomnieć, a niektórym opowiedzieć, o człowieku, który był postacią nietuzinkową, barwną i bardzo pracowitą.

Profesor pochodził z Kresów. Urodził się w 1929 roku w Czabarówce, wsi leżącej niedaleko Tarnopola nad rzeką Zbrucz, odległej od obecnej polskiej granicy o około 280 km. Po II wojnie światowej teren ten zostaje włączony do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, a rodzina Hołubowiczów zostaje wysiedlona i wraz tysiącami repatriantów odbywa długą podróż do nowej ojczyzny. Ponieważ Tadek dopiero co skończył 16 lat, przez co uniknął losu wielu trochę starszych rówieśników i nie wcielono Go do wojska bądź milicji. No właśnie, jak to dobrze, że nie był starszy… Lecz wracając do podróży, to Profesor czasem żartował, że jej efektem było to, że do jednej kieszeni sięga mu się łatwiej niż do drugiej. Dlaczego? Otóż repatrianci mieli ograniczone możliwości przewiezienia swojego dobytku, jednak zwierzęta mogli zabrać. Zadaniem nastolatka było pojenie koni. Na każdym postoju długiej podróży młody Tadek musiał znaleźć i przynieść wodę dla spragnionych zwierząt. Czasem z wiadrami trzeba było iść daleko, co spowodowało, że nabawił się kontuzji.

Hołubowiczowie zostają osiedleni na gospodarstwie w Skarbiewie w okolicach Koronowa, na północ od Bydgoszczy. Głodny wiedzy i ambitny młodzieniec błyskawicznie nadrabia zaległości w nauce powstałe w okresie okupacji. Po dwóch latach zdaje w Bydgoszczy tzw. małą maturę, a po kolejnych dwóch w 1949 roku zostaje technikiem rolnikiem. Jednak swoje życie prywatne i zawodowe wiąże z Poznaniem i Wielkopolską, w której jest inicjatorem i projektodawcą intensywnych sadów i o której pisze książki. Początek tej miłości zaczyna się w tym samym 1949 roku, kiedy młody Tadeusz zaczyna studia na Uniwersytecie Poznańskim, na Wydziale Rolniczo-Leśnym, przekształconym po dwóch latach w Wyższą Szkołę Rolniczą, z którą wiąże On całe swoje życie zawodowe. Po skończeniu pierwszego stopnia studiów, jako inżynier ogrodnictwa zostaje, z inicjatywy ówczesnego kierownika Katedry Sadownictwa prof. J. Wierszyłłowskiego, zatrudniony od razu na etacie starszego asystenta. Zdobywa kolejne stopnie i odbywa roczny staż w Stanach Zjednoczonych w ramach wymiany organizowanej przez profesora Szczepana Pieniążka z Instytutu w Skierniewicach. Często wracał w swoich opowieściach do tamtego okresu. Opowiadał, jak to biedny chłopak z Polski, z Kresów, zaznał życzliwości i bezinteresownej pomocy w tym wielkim, dalekim kraju. Wiele lat później, w okresie przemian w Polsce był inicjatorem współpracy pomiędzy katedrami sadownictwa na ówczesnych Akademiach Rolniczych w Umaniu (Ukraina) oraz w Poznaniu. Mówił, że jest to pewnego rodzaju spłata długu zaciągniętego w czasie Jego pobytu w USA. Rezultatem współpracy pomiędzy katedrami były m.in. odbywające się w ramach praktyk zawodowych, wielomiesięczne wizyty grupy kilkunastu ukraińskich studentów z Wydziału Ogrodnictwa w Umaniu w gospodarstwach sadowniczych w Polsce oraz w stacji doświadczalnej w Przybrodzie. Także obecny kierownik, znany również w Polsce prof. Aleksander Mielnik, odbył z jego inicjatywy staż w Katedrze Sadownictwa. Ponadto prof. Hołubowicz, dzięki uzyskaniu indywidualnego grantu naukowego, umożliwił jednemu z wizytujących studentów z Ukrainy ukończenie studiów doktoranckich oraz otrzymanie stopnia naukowego doktora nauk ogrodniczych, a później habilitacji. Jest to jeden z wielu przykładów pokazujących, jak życzliwym był człowiekiem.

Tadeusz Hołubowicz ukończył studia w 1955 roku. W roku 1965 uzyskał stopień naukowy doktora nauk rolniczych, broniąc pracy napisanej pod kierunkiem profesora Wierszyłłowskiego. W 1970 roku uzyskał habilitację, rok później zostaje docentem, a od 1976 roku profesorem. Właśnie w latach 70. obejmuje funkcje kierownicze na Uczelni. Przez osiem lat jest dyrektorem Instytutu Produkcji Ogrodniczej, przez dziewięć lat (1972–1981) dziekanem Wydziału Ogrodnictwa Akademii Rolniczej. W roku 1978 obejmuje kierownictwo Katedry Sadownictwa, której przewodzi do emerytury w 1998 roku. Jakim był szefem? Niech odpowiedzią będzie fakt, że obejmował Katedrę z zatrudnionym w niej tylko jednym profesorem, natomiast gdy odchodził na emeryturę, Katedra Sadownictwa była pod względem kadrowym „najmocniejsza” na Wydziale Ogrodniczym, gdyż pracowało w niej pięciu profesorów tytularnych.

Moim szefem Profesor był przez 10 lat i ogromnie sobie cenię ten okres. Studenci zagraniczni odbywający staż w Katedrze niejednokrotnie w rozmowie ze mną wyrażali swój szacunek dla Profesora i podziw dla Jego wiedzy. Od studentki, która do nas przyjechała z Niemiec, usłyszałem: „Zawsze tak sobie wyobrażałam prawdziwego profesora i dopiero za granicą takiego spotkałam.” Czym ujmował? Na pewno wiedzą, kulturą osobistą i życzliwością. Jak to się często mówi – był po prostu dobrym człowiekiem.

Warto też wspomnieć o aktywności Profesora poza Uczelnią. Znali Go sadownicy nie tylko z Wielkopolski, lecz także z innych rejonów kraju. Polskie sady do połowy lat osiemdziesiątych zakładano z obsadą 500–700 drzew na ha. Profesor był projektodawcą pierwszych intensywnych sadów w Państwowych Gospodarstwach Rolnych wokół Poznania i w Wielkopolsce. W roku 1973 założył pierwszy w Polsce superintensywny sad, znany w kraju i w świecie pod nazwą sadu łanowego. To ten sad dał podwaliny pod rekonstrukcję i modernizację nasadzeń sadowniczych oraz ich intensyfikację po surowej zimie 1986/1987. Imponująca wiedza Profesora z zakresu sadownictwa była pogłębiana Jego praktycznymi doświadczeniami. Było to możliwe dzięki prowadzeniu przez Niego przez długi okres czasu szkółki drzew owocowych oraz kilkuhektarowej plantacji roślin jagodowych.

Głównym jednak obszarem działalności naukowej, której wyniki starał się popularyzować i przekładać na konkretne działania praktyczne, były prace nad mrozoodpornością drzew i krzewów owocowych. Opracował On oryginalną metodę oznaczania wytrzymałości na mróz jednorocznych pędów drzew i krzewów owocowych, a także metody testu przeżyciowego do określenia wytrzymałości na mróz korzeni drzew i krzewów owocowych (1997). Są one wciąż stosowane w laboratoriach zajmujących się problematyką mrozoodporności w kraju i za granicą. Gdy kilkanaście lat temu przebywałem w ramach stypendium na University of Georgia w USA, kierownik Katedry Ogrodnictwa oprowadzał mnie po laboratorium, którego sprzęt sprawił, że poczułem się jak w domu. Na takim samym sprzęcie Profesor wraz ze swoimi współpracownikami „męczył” pędy, pąki i korzenie, badając izotermy oznaczające moment zamarzania wody, a tym samym śmierci tkanek. W uznaniu Jego zasług na tym polu pełnił On przez 14 lat funkcję Przewodniczącego Grupy Roboczej „Mrozoodporność” w ramach Międzynarodowego Towarzystwa Nauk Ogrodniczych (ISHS).

Był osobą „głodną” wiedzy, ludzi i świata. Odbył wiele podróży, z których zawsze przygotowywał prezentacje przedstawiane na regularnych spotkaniach pracowników Katedry. Inspirował do pracy innych, a sam będąc już profesorem z ugruntowaną pozycją, także pracował nad swoim rozwojem. Gdy w 1989 roku zakupił dla Katedry pierwszy komputer o możliwościach, które teraz wydają się śmieszne w porównaniu z najprostszym smartfonem, owo egzotyczne urządzenie stało się obiektem wizyt ludzi z innych jednostek Uczelni. On sam natomiast, jako pierwszy pracownik w Katedrze, zapisał się na kurs komputerowy i intensywnie uczył się komend, budowy i obsługi urządzenia, które jeszcze przez wiele lat służyło do liczenia statystyki i prostej edycji tekstów. Pamiętajmy, że coś, co teraz obsługują dzieci w szkole podstawowej, wówczas wydawało się, a często było z racji prymitywnego oprogramowania, progiem, którego większość ludzi na uczelni w Jego wieku nie zamierzała w ogóle przekraczać. On jednak z uśmiechem powtarzając jedno ze swoich ulubionych przysłów – nie święci garnki lepią – siadał i pilnie słuchał poleceń informatyka.

Tą samą maksymą kierował się, podejmując się innego wyzwania na rzecz Katedry, Wydziału i Uczelni. W 1994 roku opracował i wystąpił z wnioskiem o grant TEMPUS (Trans-European Mobility Programme for University Studies). Jego propozycja została bardzo dobrze oceniona i przyznano mu fundusze, z których w latach 1995–1998 korzystali na licznych wyjazdach do Uczelni, zakładów doświadczalnych i wiodących producentów Zachodniej Europy nie tylko wszyscy pracownicy Katedry Sadownictwa, lecz także niezliczona grupa pracowników innych katedr Wydziału Ogrodnictwa oraz studenci. W tamtym okresie było to faktyczne otwarcie drzwi na świat jeszcze kilka lat wcześniej całkowicie niedostępny. Jak On znalazł kooperantów na tylu uczelniach UE, chętnych do przyjmowania Polaków i współpracy z nimi, pozostaje dla mnie do dzisiaj zagadką. Nie można było sobie ich po prostu „wygooglować”, bo firma Google jeszcze nie istniała, a Internetu praktycznie jeszcze nie było. TEMPUS legł u podstaw modernizacji programów nauczania, przystosowania ich do standardów panujących w UE, a także pomógł przystąpić Uniwersytetowi do kolejnego programu – Socrates-Erasmus, z którego do dnia dzisiejszego korzystają studenci Uczelni. Także studenci innych krajów przyjeżdżający do Polski w ramach ww. programu mieli przyjemność poznać Profesora, który aż do roku 2015 prowadził dla nich wykłady po angielsku dotyczące nowoczesnych zagadnień związanych z sadownictwem i szkółkarstwem. W uznaniu zasług dla Uczelni w roku 2006, z okazji jubileuszu 50-lecia Wydziału Ogrodniczego Rektor i Senat Uniwersytetu wyróżnili prof. dr. hab. Tadeusza Hołubowicza nadaniem mu tytułu doktora honoris causa Akademii Rolniczej im. Augusta Cieszkowskiego w Poznaniu. Na uroczystościach odbywających się w poznańskiej operze Profesor wygłosił wykład, który jeszcze teraz wielu wspomniana.

Nie sposób nie wspomnieć o jeszcze jednym polu działalności Profesora. Był on współinicjatorem poznańskiego oddziału Towarzystwa Nauk Ogrodniczych, na którego forum wygłosił wiele prelekcji. Brał udział w spotkaniach i wyjazdach organizowanych w ramach poznańskiej sekcji Towarzystwa jeszcze wiele lat po przejściu na emeryturę. Uczestnicy spotkań, z którymi w ostatnich dniach rozmawiałem o Profesorze, niezmiennie podkreślali Jego życzliwość i zainteresowanie. Miał dar słuchania – potrafił słuchać z uwagą, a na koniec zawsze zadawał ciekawe pytania i nie zapominał pochwalić prelegenta. Sam zresztą był doskonałym mówcą i perfekcyjnie przygotowywał swoje występy. Na mównicy nigdy nie miał notatek, a Jego przemówienia zawsze przykuwały uwagę słuchających. Jedno z Jego ostatnich wystąpień odbyło się w lutym 2020 roku w Krakowie na seminarium poświęconym pamięci prof. dr hab. Tadeusza Wojtaszka z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Profesor, jak to zwykł czynić przy takich okazjach, zabrał głos. Jego osobiste i głębokie przemyślenia wywarły wówczas duże wrażenie na zebranych. Wspomnę tylko, jak zaczął: „Przysłowia są mądrością Narodu, a porzekadła uczą nas życia…”. Miał ich wiele, o niektórych wspomniałem już, lecz wszystkich nie da się przytoczyć, bo miał je na każdą okazję.

Profesor lubił dzielić się swoją wiedzą. Opublikował co najmniej 385 prac, z czego 226 prac naukowych. Był autorem lub współautorem 5 książek, 3 skryptów (w tym 1 w języku angielskim), oraz 12 podręczników-broszur dla praktyków. Osoby nieznające Profesora osobiście zadają sobie pytanie, jak On mógł pomieścić w sobie tyle zalet. Dodam jeszcze kilka drobiazgów, o których dowiedziałem się dopiero niedawno. Był miłośnikiem tulipanów, był świetnym tancerzem, uczestnikiem corocznych balów ogrodnika i nawet na tym polu zdobywał nagrody. Był erudytą, miłośnikiem opery i gry w brydża. Na mnie zawsze wywierała ogromne wrażenie Jego skromność. Nie podkreślał w rozmowach swoich osiągnięć i zasług. Gdy na licznych wyjazdach, organizowanych przez Niego dla pracowników lub studentów, trzeba było np. ze względów organizacyjnych bardzo wcześnie wstać, Profesor bez względu na godzinę zjawiał się zawsze przed czasem, spakowany, gotowy do drogi i w świetnym humorze, mając w zanadrzu jakąś wesołą anegdotę.

Gdy zwrócił się do mnie w 1987 roku, abym został asystentem w Jego Katedrze, jako student czwartego roku nie myślałem, że ta rozmowa sprawi, że całe moje zawodowe życie także poświęcę Jego ukochanej dziedzinie nauki. W sposób niewidoczny i bardzo taktowny pokierował moją działalnością od pierwszych dni pracy. To On, uważając, że podróże i kontakty międzyludzkie kształcą, „wymyślił” i zorganizował mój pierwszy staż zagraniczny w Holandii w 1992 roku. Wielu swoim podwładnym umożliwił zapoznanie się z najnowszymi osiągnięciami w różnych ośrodkach naukowych na świecie. Ja także czuję się wychowankiem Profesora, bo mimo iż przestał być moim szefem w 1997 roku, to radziłem się Go w wielu kwestiach jeszcze do ubiegłego roku. Profesor lubił ludzi, był towarzyski, choć jako osoba o dużej kulturze osobistej nie narzucał się ze swoimi opiniami. Jestem jedną z ostatnich osób zatrudnionych przez Niego w Katedrze, więc chętnie do mnie dzwonił i z wyrzutem pytał się „Panie Grzegorzu – kiedy zorganizuje pan spotkanie emerytów w Katedrze? Ja już piekę sernik!” A muszę przyznać, że sernik piekł zawsze pyszny. Niestety, Profesor już go nam nie przyniesie.

Profesor był aktywny do ostatnich dni życia. Wkrótce ukaże się Jego kolejna książka, napisana wraz z synem Romanem, a wydawana nakładem Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, zatytułowana „Sady wielkopolskie”. Jest ona poświęcona szerokiej analizie – historycznej, aktualnej i przyszłościowej – sadownictwa w tym rejonie.

prof. UPP dr hab. Grzegorz Łysiak

Fot. 2. Prof. Tadeusz Hołubowicz z żoną na uroczystości pożegnalnej w1999 r., gdy przechodził na emeryturę

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here