Taki apel wystosowano w trakcie konferencji prasowej firmy Sumi Agro Poland, która odbyła się 2 kwietnia br. w Warszawie. Systematyczne lustracje na obecność szkodników w sadach powinny być podstawą podejmowania decyzji o przeprowadzeniu zabiegu ochrony i wyboru odpowiedniego na dany moment – fazę fenologiczną drzew i fazę rozwojową szkodnika – preparatu.
[envira-gallery id=”40830″]Kiedy zacząć i jak prowadzić lustracje w sezonie?
Dr Alicja Maciesiak (fot.) z Instytutu Ogrodnictwa podczas swojego wystąpienia radziła wszystkim tym, którzy nie mieli jeszcze okazji tego zrobić, aby dokładnie skontrolowali obecność złóż jaj przędziorków na drzewach i krzewach owocowych. Okres bezlistny roślin sadowniczych to najlepszy i najwygodniejszy moment na lustracje pod kątem obecności zimujących na pniach i pędach stadiów szkodników. Łatwo można dostrzec wówczas (np. podczas cięcia) złoża rdzawych jaj przędziorka owocowca i w przypadku stwierdzenia, że mają one powierzchnie większe niż 0,5 cm2, należy pomyśleć o likwidacji szkodnika środkami olejowymi. Z terminem zabiegu należy się wstrzymać do fazy zielonego pąka jabłoni. Najlepiej wykonać go mniej więcej 2 do 3 dni przed standardowo planowanym zabiegiem z użyciem jednej z form akarycydu Apollo. W tym czasie intensywnie rozwijające się w jajach larwy przędziorków są dość aktywne. Zachodzi wzmożona wymiana gazowa pomiędzy wnętrzem i zewnętrzem osłonki jajowej. Pokrywający jaja środek olejowy tworzy barierę utrudniającą przepływ gazów, w efekcie dochodzi do zaduszenia embrionu. Wcześniejsza aplikacja oleju bywa nieskuteczna.
Kolejna lustracja powinna zostać przeprowadzona pomiędzy zielonym a różowym pąkiem kwiatowym jabłoni. Widoczne są wówczas młode larwy przędziorków, które wylęgły się z jaj zimowych. Kryjówki zimowe opuszczają także szpeciele. Obecność tych roztoczy może świadczyć o nieefektywności zabiegu olejowego. W tym przypadku oraz gdy w okresie bezlistnym zaniechano stosowania olejów, konieczne jest opryskiwanie jednym z akarycydów polecanych w aktualnym programie ochrony roślin sadowniczych (np. Ortus 05 SC, Magus 200 SC).
Skuteczność każdej interwencji z użyciem syntetycznych środków należy ocenić po upływie 5–7 dni.
Bezpośrednio po kwitnieniu maleje liczebność osobników dorosłych przędziorka owocowca, ale zaobserwować można na liściach sporo jaj tego roztocza, ponadto przybywa w dużym tempie szpecieli. Szkodniki te można kompleksowo zlikwidować akarycydami: Envidor 240 SC, Nissorun 050 EC, Zoom 110 SC.
Na przełomie maja i czerwca na drzewach obecne są jaja letnie i młode larwy przędziorka owocowca, osobniki dorosłe i jaja letnie przędziorka chmielowca, no i oczywiście szpeciele. Od tego momentu lustracje należy prowadzić regularnie co dwa tygodnie, a w przypadku wysokiej temperatury i suszy, nawet częściej – co 7–10 dni (takie warunki sprzyjają bowiem rozwojowi roztoczy). W tym czasie środki należy dobierać tak, aby zwalczyć nimi dominujące stadia szkodnika. Od opadania płatków kwiatowych przez kolejne 4 tygodnie przydatny może okazać się akarycyd nowej generacji – Sumo 10 EC (czyt. też na str. 16), który działa destrukcyjnie na wszystkie stadia przędziorka owocowca i pordzewiacza jabłoniowego. Nie eliminuje jednak jaj letnich, ale powoduje sterylność samic. Na roślinie działa powierzchniowo i wgłębnie. Jego skuteczność na poziomie 87–90% stwierdzano nawet po upływie 1,5 miesiąca od zabiegu.
O ile stadia przędziorków są dość widoczne, o tyle do obserwacji obecności szpecieli wymagana jest lupa 30-krotnie powiększająca.
Jak ustrzec się błędów w zwalczaniu przędziorków?
Austriak – dr Manfred Hilweg – przedstawiciel Nichino-Europe przestrzegał polskich sadowników, za pośrednictwem Pawła Banacha z firmy Sumi Agro Poland, przed popełnieniem błędów, jakich w ochronie przed przędziorkami dopuścili się Austriacy i Niemcy. Przed dekadą wykorzystywali oni nadmiernie akarycydy z jednej grupy chemicznej – nawet kilka razy w sezonie, czego skutkiem była selekcja form odpornych. W momencie, gdy działanie jednej z grup chemicznych ustawało, sięgali po kolejną i stosowali ją nieprzerwanie do czasu, aż przestawała być efektywna. Nie przestrzegali rotacji. Stosowali dodatkowo w sadach do zwalczania innych szkodników sporo środków fosforoorganicznych, a do niszczenia patogenów nagminnie fungicydy zawierające mankozeb, którymi zniszczyli część fauny pożytecznej. Zmniejszali dawki zarówno akarycydu (poniżej zalecanych), jak i cieczy roboczej. W tych działaniach dopatrzyli się z czasem praźródła problemu – wzrostu liczebności populacji roztoczy do poziomu klęskowego.
W momencie, gdy nie działały już poszczególne akarycydy, a przędziorki dziesiątkowały nasadzenia, z których nie uzyskiwano plonu, postanowiono na terenie Austrii wprowadzić drakońskie zasady wyeliminowania problemu. Zaprzestano stosowania środków zupełnie nieskutecznych, a te które jeszcze działały, używano w maksymalnych zarejestrowanych dawkach, przestrzegając rotacji. Ilość cieczy roboczej dostosowywali Austriacy do stadium rozwoju drzew – tak aby spływała swobodnie po pędach i docierała do wszelkich zakamarków kory, miejsc wyrastania pędów bocznych, pokrywała szczelnie i wciekała pomiędzy łuski pąków. M. Hilweg radził polskim sadownikom, aby mimo tego, że obecnie sami mogą decydować o wielkości dawki środka, nie używali go do zwalczania tej grupy szkodników mniej, niż zaleca producent. Nie popełniajmy więc błędów zachodnich sadowników, wiedząc czym to grozi!
W apel ten świetnie wkomponował się referat dr A. Maciesiak, która radziła ogrodnikom przestrzegania, wzorem Austriaków, dyscypliny także odnośnie do rotacji akarycydów o odmiennym mechanizmie działania. W przypadku, gdy efektywność w danym sadzie jednej z grup przestaje być satysfakcjonująca, należy wyeliminować ją z użycia na 2, a nawet 3 lata, aby zanikły w populacji formy szkodnika na nią odporne. Jak podkreślała, sytuacja w Polsce pod względem posiadania w tym sezonie oręża do zwalczania roztoczy jest zupełnie przyzwoita. Niestety zmieni się to już wkrótce – z programów ochrony roślin sadowniczych zostaną wyeliminowane z końcem tego roku propargit (Omite) i fenazachina (Magus). W takiej sytuacji należy szanować to, co pozostanie – radziła A. Maciesiak. W sezonie nie powinno się stosować częściej niż jeden raz środka z danej grupy chemicznej i o identycznym mechanizmie działania.
Wielkopąkowiec porzeczkowy i roztocz truskawkowiec
Oba szkodniki spędzają sen z powiek wielu uprawiającym rośliny jagodowe. Jak informowała dr hab. Barbara Łabanowska, prof. nadzw. IO w Skierniewicach, w reprezentowanej przez nią placówce naukowej trwają wzmożone badania nad rozwiązaniem problemów związanych z tymi szkodnikami. Do zagadnienia podchodzi się tam kompleksowo i pracują nad nim naukowcy z różnych zakładów – począwszy od kreujących nowe odmiany, poprzez nawożeniowców (pozytywnie na ograniczenie zasiedlania krzewów porzeczek przez wielkopąkowca działają nawozy siarkowe użyte przed kwitnieniem), na ochronie roślin kończąc. Brana jest także pod uwagę technika ochrony. Badana jest skuteczność różnych, już zarejestrowanych w Polsce środków, niestety używanych do innych celów. Profesor zachęcała więc konsorcja chemiczne do rejestracji zoocydów w uprawach małoobszarowych, a grupy producentów rolnych do podejmowania prób rozszerzania rejestracji środków na zasadach off label (pozaetykietowych). Pracownicy IO udostępnią z chęcią wyniki swoich badań i pomogą, w ramach możliwości, w tym procesie – przekonywała. Niezmiernie ważna w przypadku obu rodzajów roślin jest integracja metod uwzględniająca odpowiednie stanowisko pod plantację, a także dobór odmian. Przygotowywana jest do wdrożenia odporna na wielkopąkowca porzeczkowego odmiana ‘Polares’. Dysponujemy już średnio podatnymi, do których zalicza się między innymi ‘Ores’, ‘Ruben’, ‘Tines’, ‘Tiben’. Uważana za odporną ‘Ben Hope’ niestety prawdopodobnie „przełamała odporność”, docierają bowiem częste sygnały do IO o zasiedleniu jej przez wielkopąkowca. Wśród odmian truskawek prof. B. Łabanowska wskazała trzy grupy o odmiennym poziomie zasiedlenia (preferencjach) przez roztocza truskawkowca (tabela).
W końcowym etapie rozszerzenia rejestracji znajduje się także środek Ortus 05 SC, którym być może już wkrótce będziemy mogli legalnie zwalczać wielkopąkowca porzeczkowego i roztocza truskawkowca.
fot. K. Kupczak