Chociaż Ukraina nie jest potentatem w produkcji śliwek to bardzo niskie ceny i konkurencyjne oferty sprzedaży negatywnie wpłyną także na polski rynek.
Chwilowa nadwyżka śliwek na Ukrainie
W przeciwieństwie do Polski, na rynku ukraińskim notowana jest nadmierna podaż krajowych śliwek, co wywiera znaczną presję na ceny. Według uczestników rynku, dziś popyt na śliwki jest bardzo niski, podczas gdy owoców na rynku przybywa.
Sytuacja nie może skończyć się inaczej, jak obniżkami. W efekcie ceny śliwek z gospodarstw mieszczą się w zakresie 0,75 – 1,30 zł/kg (8-14 UAH/kg). To praktycznie połowa ubiegłorocznych stawek…
Wysokie temperatury wpływają negatywnie na jakość, co dodatkowo wywiera presję sprzedażową i w efekcie najprawdopodobniej doprowadzi do kolejnych spadków.
Pokłosiem nadwyżki na Wschodzie jest coraz więcej ofert ukraińskich śliwek w Polsce. Na tematycznych grupach dyskusyjnych i portalach z ogłoszeniami rolnymi znajdziemy oferty sprzedaży z transportem rzędu zaledwie 0,40 – 0,45 euro/kg, co jest równowartością zaledwie 1,70 – 1,95 zł/kg.
Winny jest też bezcłowy handel
To bardzo niskie ceny, zwłaszcza, że polski rynek od tygodni nasycony jest śliwkami z importu. Można powiedzieć, że najtańsze oferty z Ukrainy stają się konkurencją dla owoców z Mołdawii. To bardzo niepokojące, że poziom zbiorów w naszym kraju nie ma wpływu na kształtowanie się cen. Tak fatalną sytuację na rynku śliwek „zawdzięczamy” przepisom, które umożliwiają importerom bezcłowy i nieograniczony import owoców z obu krajów. W tym wypadku argumentacją jest konieczność wsparcia tamtejszych gospodarek w obliczu konfliktu z Rosją.
Ukraina i Mołdawia to nie koniec naszych „śliwkowych” problemów. Nie zapominajmy o Serbii. Preferencyjne warunki importu dotyczą między innymi śliwek i borówek. To z kolei zasługa umowy przejściowej między UE a Serbią, która jest pokłosiem wojny na Bałkanach.
Bez ceł czy kontyngentów na dostawy nie jesteśmy w stanie konkurować kosztami z krajami nie będącymi w Unii. Przede wszystkim niższe są tam koszty pracy. Po drugie, tamtejsi sadownicy nie muszą spełniać tak wyśrubowanych norm produkcji, jak we Wspólnocie.
źródło: www.east-fruit.com