Pierwsze czereśnie z Chile dotarły właśnie do Chin. Pozornie niewiele może nas to interesować, a na pewno nie ma żadnego wpływu na polskie sadownictwo. Zwróćmy jednak uwagę na bardzo krótki czas realizacji i logistykę dopracowaną do absolutnej perfekcji.
Zacznijmy od początku. Omawiane czereśnie zostały zerwane w piątek, 13 października w Ameryce Południowej. W sobotę zostały wysortowane i zapakowane jeszcze w Chile. Następnie wyruszyły w drogę do Szanghaju w Chinach, aby znaleźć się na tamtejszym rynku hurtowym we wtorek (17 października) po południu. Odległość? 18 tysięcy kilometrów…
Wielokrotnie w naszych publikacjach opisywaliśmy logistykę między Chile i Chinami, która została doprowadzona do perfekcji. Pierwsze owoce, które osiągają najwyższe ceny transportowane drogą lotniczą. Następnie, w szczycie sezonu, eksporterzy czarterują mniejsze statki transportowe, które kursują wahadłowo wyłącznie między portem w Chile i portem w Szanghaju. Wynajęte są wyłącznie do transportu czereśni.
Dzięki logistyce dopracowanej do perfekcji, Chile jest w stanie wysłać w sezonie ponad 350 tysięcy ton czereśni. 90% z nich dociera właśnie do Chin. Zatem można powiedzieć, że tamtejsza produkcja jest całkowicie uzależniona od jednego rynku. Skala ta jest nawet większa od naszego uzależnienia od rynku rosyjskiego 10 lat temu w przypadku jabłek.
źródło: www.freshfruitportal.com