Niedobór pracowników coraz bardziej doskwiera nowozelandzkim sadownikom. Pozostawiane są całe kwatery, a jabłka gniją na ziemi. Branża rozpaczliwie apeluje do rządu o pomoc. Wśród Nowozelandczyków chętnych do pracy nie znaleziono.
Sadownicy informują o stratach jakie przynosi kryzys z niedoborem rąk do pracy. W wielu kwaterach zbiorów nawet się nie rozpoczęto, a owoce gniją na ziemi. W zależności od producenta nie zebrano od 20 do 40% jabłek odmiany Gala.
Niestety, próby rekrutacji lokalnych mieszkańców skończyły się fiaskiem. Wysoki poziom życia i bardzo niska stopa bezrobocia sprawiają, że nie ma chętnych do pracy w sadach. Zdaniem wielu polskich sadowników w przypadku zablokowania przyjazdu dla pracowników sezonowych sytuacja w naszym kraju wyglądałaby bardzo podobnie. Przy urodzajnym roku część owoców niewątpliwie zmarnowałaby się.
Sadownicy z Nowej Zelandii proszą rząd, aby zezwolił na przyjazd do kraju pracowników sezonowych. Do apelów dołączają zdjęcia z kwater, gdzie jabłka pozostały na drzewach lub już opadły na ziemie. W tym kraju zdecydowana większość pracowników to mieszkańcy wysp Ojceanii. Nie mogą przyjechać do pracy w sadach z powodu obostrzeń związanych z pandemią.
źródło: nzherald.co.nz
zdjęcia: rnz.co.nz
Niedługo i u nas to będzie tak wyglądac