Każda inwestycja w sad powinna zaczynać się od podstaw, czyli zadbania o jak najlepszą kondycję naszej gleby. Odpowiednie decyzje na starcie zaprocentują w przyszłości. Dziś wraz z Dezyderiuszem Mietlickim (Carbohort) odwiedzamy gospodarstwo p. Wojciecha Kota, który słynie z uprawy grusz.
W grójeckim zagłębiu sadowniczym są miejsca, gdzie sady owocowe z krótkimi przerwami rosną nieprzerwanie od 30, 40 czy nawet 50 lat. Monokultura przez tak długi okres sprawia, że gleby są zmęczone, co negatywnie wpływa na kondycję uprawianych roślin i plony.
W związku z powyższym, niezwykle ważna jest praca nad żyznością gleb, zawartością próchnicy, materii organicznej i możliwościami zatrzymywania wody. – W mojej opinii dokarmianie dolistne to tylko dodatek. Gleba to podstawa i dopiero gdy jest w dobrej kondycji możemy myśleć o wydajnej produkcji sadowniczej – podkreśla Wojciech Kot, znany producent gruszek z Uleńca koło Grójca.
Jeśli wszystkie parametry gleby są w porządku, wówczas możemy liczyć na optymalny wzrost roślin i ich dobry wigor. W przypadku grusz, po posadzeniu, ale także w trakcie cięcia zimowego skupiamy się na stymulowaniu drzewa do wzrostu i zostawiamy jedynie gałęzie z dobrym wigorem uniesione ku górze. Odpowiednie przyrosty i dobra kondycja drzew po posadzeniu gwarantują szybsze zwrócenie się inwestycji poniesionej na sad.
Z drugiej strony można również powiedzieć, że praca z glebą w ostatnich latach nieco straciła na znaczeniu. Wystarczy spojrzeć na podręczniki sadownicze sprzed 30 czy 40 lat, aby przekonać się jak dużo miejsca poświęcono w nich glebie i działaniom, jakie powinien podejmować sadownik dla jak najlepszej jej kondycji.