Obawy sadowników z przełomu czerwca i lipca na temat zwiększonego importu śliwek potwierdzają dane GUS-u. Byliśmy (i nadal jesteśmy) zasypani owocami z zagranicy.
Rekordowy import śliwek w lipcu
Warto zacząć od tego, że w tym roku zbiory, a co za tym idzie również handel śliwkami rozpoczęły się znacznie wcześniej niż przed rokiem. Także w Serbii, skąd trafiają do nas śliwki w pierwszej części sezonu. W tym roku duże dostawy serbskiej Cacanskiej Rany notowaliśmy już na przełomie czerwca i lipca.
Mniejsze zbiory owoców tego gatunku w Polsce zachęcały do większego importu. O presji na ceny krajowych owoców sadownicy alarmowali już od połowy lipca. Mieli rację, ponieważ import świeżych śliwek w lipcu był najwyższy w historii – wyniósł niemal 5500 ton!
Trzy główne kierunki importu to:
- Serbia – 1800 ton
- Hiszpania – 1500 ton
- Mołdawia – 1400 ton
Krajowi producenci
Czy 5500 ton to dużo? Tak, ponieważ razem z czerwcowymi zakupami sprowadziliśmy do Polski 7100 ton świeżych śliwek. To prawie 7% tegorocznej całkowitej produkcji w Polsce. Niemniej warto tu podkreślić, że wstępna prognoza GUS w przypadku śliwek oceniania jest powszechnie jako przeszacowana, więc być może udział importu jest jeszcze większy.
Pamiętajmy, że śliwki stale są importowane do Polski. W drugiej części sezonu przede wszystkim z Mołdawii. Jeśli dodamy wolumeny z sierpnia i września zapewne znacząco przekroczymy 10-procentowy udział w rynku świeżych owoców z zagranicy. Importują również wybrane grupy producenckie z zagłębia grójeckiego.
Najbardziej zdegustowani przebiegiem tegorocznego sezonu są producenci śliwek. Krajowe zbiory od najwcześniejszych odmian są pod ogromną presją zagranicznych śliwek. Okresy lepszych cen na rynkach hurtowych nakładają się na mniejsze dostawy. Również producenci w Serbii nie mają powodów do zadowolenia, zarabiają pośrednicy…
Dane: www.stat.gov.pl