Bezsprzecznie zbiory czereśni w tym roku będą znacznie mniejsze. Najpierw pąki, jak i nieco później kwiaty, ucierpiały z powodu wielokrotnych spadków temperatur. Dodatkowo, część ocalałych owoców jest zdeformowana również w wyniku przymrozków. Odmiana ‘Burlat’ nieco lepiej zniosła niekorzystny przebieg pogody. Miejscami zaowocowała dość obficie jak na ten specyficzny rok. Jednak cena i popyt na tę odmianę nie satysfakcjonuje sadowników. Jakie są tego powody?
Po zbiorach odmiany ‘Rivan’, która ma symboliczne znaczenie zarówno pod względem produkcji, jak i handlu, przyszedł czas na ‘Burlata’. Odmiana ta jest już znacznie powszechniej uprawiana i wolumeny w handlu hurtowym są znacznie większe. Jednak nadal nie jest to odmiana w przypadku której mamy do czernienia z profesjonalnymi, dużymi plantacjami. Produkcja jest w tym przypadku rozdrobiona i ciężko znaleźć większe, jednolite nasadzenia.
Wielu plantatorów jest zdania, że w tym roku ‘Burlat’ lepiej zniósł wiosenne przymrozki, gdyż kwitł nieco wcześniej od reszty odmian. Mimo to nie można mówić o jego pełnym plonie. Ponadto bardzo często owoce w tym roku są zdeformowane i niesymetryczne.
Ceny czereśni na rynkach hurtowych nie nastrajają sadowników optymizmem. Miniony weekend, jak również poniedziałek, to bardzo duża podaż ‘Burlata’ na niemal wszystkich rynkach hurtowych w Polsce. Niedawno pisaliśmy o sytuacji, która zmusiła sadownika do wyrzucenia czereśni po próbie sprzedaży na rynku we Wrocławiu: Polskie czereśnie trzeba było wyrzucić – dlaczego? Ceny wywoławcze to obecnie przeważnie około 8 zł za kilogram. Jeśli towar jest wysokiej jakości, równy i dojrzały, to sadownicy sprzedają te czereśnie maksymalnie po 10 – 12 zł za kilogram.
Nasz rozmówca sprzedał wczoraj ‘Burlata’ na rynku w Broniszach. Jest zdania, że sadownicy sami sobie szkodzą, przywożąc na rynek towar niskiej jakości. Większość czereśni jest niedojrzała, zrywana za koleją bez żadnego sortowania czy kontroli jakości. – Trudno oczekiwać dobrych cen za ‘Burlata’, który jest ledwie czerwony i ma średnice około 20 mm” – dodaje. Jest zdania, że ważniejsze jest sprzedanie, aby tylko pozbyć się zerwanych czereśni, niż cena. W związku z tym cena transakcyjna spada do 7 czy 6 zł za kilogram.
Podobna sytuacja była wczoraj na rynku w Radomiu. Duża i rozdrobniona podaż 'Burlata’ w połączeniu z dość małym popytem skutkowała cenami wywoławczymi na poziomie 8 zł za kilogram. Na rynku w Sandomierzu było jeszcze taniej. Otrzymujemy informacje, że wczoraj wieczorem, ceny spadły nawet do 6 zł za kilogram. Niestety, można przypuszczać, że ceny po jakich czereśnie były sprzedawane, były nieco niższe.
Dodatkowo sprzedaż utrudnia znaczna podaż importowanych czereśni. Kupujący, którzy nie kierują się patriotyzmem gospodarczym wybierają wyrośnięte i wybarwione czereśnie z południa Europy. To kolejny powód do obniżania ceny przez producentów sprzedających na rynkach.
Tylko dlaczego nikt nie zauważył, że przez długie kwitnienie i złą pogodę w jego czasie owoce na drzewach za równomiernie wybarwione. Jedne są ciemno czerwone inne bardzo jasne. To i tak trzeba przerywać… Ale nikt nie będzie latał kilka razy po tym samym drzewku. Druga sprawa często pada, a prognozują na ten tydzień miejscami bardzo duże sumy opadów… Więc mamy opcje zerwać nie w pełni dojrzałe owoce albo nie zerwać wcale. Co innego jak ktoś ma zadaszenia ale jaki to jest promil sadów. A kupcy niech na to nie narzekają, bo kupi po 5-8, a może tak by ktoś napisał ceny detaliczne czereśni, 10-15 zł za Burlata, nie mała marża.