Europejskie gospodarki borykają się z brakami lub niedoborami wielu towarów. Półprzewodniki, stal, drewno… Naszej, sadowniczej branży zagadnienie również dotyka w istotnym stopniu. Jak to wszystko się zaczęło?
Musimy zacząć od tego, że wiele problemów, z jakimi się obecnie borykamy ma swój początek w kryzysie w transporcie morskim. Ten z kolei jest wypadkową pandemii i późniejszego ożywienia gospodarczego. Niedobór kontenerów w globalnym transporcie wpływa na wiele aspektów codziennego życia i zakłóca łańcuchy dostaw. Obok ciągu przyczynowo skutkowego nie brakuje również teorii spiskowych na ten temat. Według nich cały kryzys jest wywołany celowo.
Zdaniem ekspertów kryzys pojawił się z czterech głównych powodów. Po pierwsze, z powodu zmniejszenia liczby dostępnych kontenerów. Po drugie, większość największych portów w Azji była przez dłuższy czas zatłoczona z uwagi na spowolnienie spowodowane koronawirusem. Po trzecie, w wyniku spadku liczby eksploatowanych statków. Po czwarte, z powodu wzrostu konsumpcji na świecie, a co za tym idzie, gwałtownego zapotrzebowania na transport. Ożywienie konsumpcji, które rozpoczęło się w zeszłym roku, przyczyniło się do niedoboru kontenerów.
O problemach mówiono już pod koniec 2020 roku. Wówczas ceny frachtu zaczęły szybko rosnąć. 26 marca tego roku kontenerowiec Evergreen zablokował kanał Sueski. Chociaż z punktu widzenia naszej branży początkowo wydawało się to wydarzeniem błahym i odległym to jest swego rodzaju symbolem obserwowanych problemów. Polscy sadownicy również odczują skutki blokady Kanału Sueskiego
Z Azji docierają do nas przede wszystkim środki ochrony roślin, a dokładnie substancje czynne. Opóźnienia, przestoje w chińskiej produkcji, kilkukrotnie droższy transport to droższe środki na półkach sklepowych w Polsce. Przykładów jest więcej. Ponad dwukrotnie zdrożały tyczki bambusowe. Dziś ich ładunek ma mniejszą wartość niż transport z Chin.
Kolejnym istotnym problemem jest kryzys na rynku stali. Wiosną mówiliśmy, że Drożejąca stal martwi rolników Z tych samych powodów to jest spowolnienia, a następnie ożywienia gospodarczego produkcja stali spadła. Ożywienie gospodarcze zwiększyło popyt na stal i ceny zaczęły gwałtownie rosnąć. Chiny co prawda w ostatnich miesiącach zwiększyły wydobycie rudy żelaza, ale to nadal za mało, żebyśmy odczuli spadki cen. W związku z tym zdrożały maszyny, ciągniki, konstrukcje stalowe (hale, szklarnie czy tunele). Popyt napędzał ceny złomu, które przekroczyły 1,00 zł za kilogram.
Sadownicy odczuwają wysokie ceny drewna Fakt ten nie ulega wątpliwości, jeśli przeanalizujemy ceny drewnianych skrzyniopalet. Kryzys drzewny wynika przede wszystkim z popytu na surowiec. Ogromne ilości drewna są „wchłaniane” przez rynek amerykański i chiński. W Polsce ceny poszybowały do góry. Z tego powodu protestowali nawet przedstawiciele przemysłu drzewnego. W odróżnieniu od opisywanych problemów z tym możemy sobie poradzić na poziomie krajowych rozporządzeń.