Wycofanie jabłek deserowych do przetwórstwa funkcjonuje już od niemal 3 tygodni. Zainteresowanie mechanizmem jest umiarkowane, a produkcja na zakładach przebiega płynnie. Na rynku notujemy obecnie stabilizację.
O sam przebieg i to jak wygląda mechanizm „od kuchni” zapytaliśmy przedsiębiorców zajmujących się handlem jabłkami. Zdaniem jednego z nich zainteresowanie projektem jest na umiarkowanym poziomie.
Niemniej ilość wycofywanych jabłek wypełnia moce przerobowe wielu zakładów przetwórczych. Ilości trzeba zgłaszać znacznie wcześniej. Po to, aby przetwórnie również zgłosiły je do ARiMR oraz zaplanowały produkcję.
Z czego wynika umiarkowanie, o którym mowa? Bardzo możliwe, że jabłek jest mniej niż sądzono, a producenci zwlekają ze sprzedażą czekając, jak rozwinie się handel ze wschodem.
Ceny wahają się od 0,60 do 0,65 zł za kilogram. Do tego dochodzi kwota wsparcia, czyli 0,30 zł. Jeśli chodzi o jabłka, jakie są transportowane, to zdaniem jednego z naszych rozmówców sadownicy nie sprzedają jabłek najwyższej jakości. Do zakładów trafiają przede wszystkim niższej jakości partie, głównie Szampiona czy Glostera. Jeśli chodzi o Idareda to jest rzadkością. Partie wysokiej jakości można bez większych problemów sprzedać po 1,00 zł za każdy kilogram w skrzyni.
Na przestrzeni wspomnianych 3 tygodni ceny jabłek wyraźnie wzrosły. Zdaniem naszych rozmówców nieco więcej jabłek trafia obecnie na rynki wschodnie. Sprzedaż na sortowanie po 1,20 – 1,30 zł/kg jest z punktu widzenia producenta atrakcyjniejsze niż sprzedaż na wycofanie za 0,90 zł/kg. Zatem jabłka najwyższej jakości nadal trafiają przede wszystkim na rynek w postaci świeżej.
Niezmiennie największą niewiadomą są faktyczne stany magazynowe jabłek w polskich komorach chłodniczych. Zdecydowana większość sadowników jest zdania, że wolumen ten jest mniejszy niż rok temu o tej samej porze. Z drugiej strony nie widać odzwierciedlenia tego faktu w cenach.