Napięta sytuacja na granicy polsko-białoruskiej to przede wszystkim wielka polityka, która oddziałuje na nasze życie i handel. Wszyscy chcą powrotu do sytuacji sprzed kryzysu.
Dotychczas polski eksport jabłek na Białoruś nie różni się pod względem tonażu od tych z minionych lat. To bez wątpienia dobra informacja. Niemniej dłuższe i droższe wysyłki jabłek na wschód nie służą ani naszym eksporterom, ani sadownikom, ani białoruskim importerom.
Jak informują rosyjskie media opóźnienia na polsko-białoruskiej granicy mogą odczuć rosyjscy konsumenci. Sieci marketów czekają na dostawy, istnieje ryzyko wzrostów cen. Cierpi nie tylko rosyjski, ale też białoruski i polski biznes. Na przejściach z Białorusią ustawiły się wielokilometrowe korki. Czas oczekiwania wynosi nawet 80 godzin. Za opóźnienia zapłaci na końcu jak zawsze konsument.
Zamknięcia polsko-białoruskiej granicy obawiają się także białoruscy importerzy jabłek. Część z nich w ostatnich dniach zamówiła znacznie większe ilości jabłek, żeby mieć czym handlować przez dłuższy czas. O tego typu sytuacjach opowiada nam jeden z eksporterów. Ponadto takie praktyki mogą ochronić przedsiębiorstwa w przypadku, gdy w niedalekiej przyszłości jeszcze bardziej wydłuży się czas przekraczania granicy.
W Rosji obserwowana jest duża presja zarówno ze strony korporacji, ale też obywateli. Największe firmy zwróciły się do wicepremiera Rosji z prośbą o przygotowanie zwiększenia skali transportu przez granicę z Łotwą, ale zauważają, że i na tej trasie zaczęły tworzyć się korki. Warto pamiętać, że przez granicę polsko-białoruską przechodzi około 10 procent całkowitego rosyjskiego importu drogowego.
źródło: bankier.pl