Kraj, z którego dopiero 7 lat temu wyeksportowano pierwsze borówki, chce w 2030 roku sprzedawać ich więcej niż Polska. Tak niewiarygodnie szybki rozwój każe zapytać: jakim cudem jest to możliwe?
Błyskawiczny rozwój i wysoka wydajność
O rozwoju produkcji borówek w Zimbabwe po raz pierwszy informowaliśmy zaledwie przed trzema laty. Jeszcze 10 lat temu tamtejsza uprawa borówek nie miała żadnego znaczenia ekonomicznego, a eksport nie istniał. W tym roku kraj wyeksportuje 8000 ton borówek.
To nie wszystko. Do 2030 tamtejsi eksporterzy planują wysłać w świat 30 000 ton owoców. Byłoby to o 8000 to więcej niż całkowity eksport świeżych borówek z Polski w ubiegłym roku. Trudno w to uwierzyć… jakim cudem tak błyskawiczny rozwój jest w ogóle możliwy?
Jest jeszcze dogodny klimat, który w bardzo krótki czasie po posadzeniu pozwala na uzyskanie wydajności z hektara na poziomie 20 ton.
Inwestorzy i niemal darmowa siła robocza
Są dwa główne czynniki, o których warto powiedzieć. Przede wszystkim ogromne inwestycje zagraniczne. Zimbabwe to biedny kraj na południu Afryki. Inwestują przede wszystkim Holendrzy, ale także firmy z RPA czy Stanów Zjednoczonych. Jednak inwestorzy nie chcą zbyt dużo wydawać. Lobbują, aby kraj utworzył specjalne strefy ekonomiczne i dotował zakładanie plantacji.
Plantatorzy w Europie zmagają się z niedoborem rąk do pracy i coraz wyższymi jej kosztami. Przeciętny dochód na obywatela w Zimbabwe to po przeliczeniu niecałe 5500 zł rocznie. W Polsce to ponad 62 000 zł rocznie. Można powiedzieć, że dzienna stawka na zachodzie Europy równa się miesięcznej wypłacie w Zimbabwe. Porównanie kosztów pracy to również odpowiedź na pytanie, dlaczego „opłaca się” wydać tam aż 400 000 zł na założenie każdego hektara plantacji. Skąd taka kwota? Ogromne koszty logistyki i transportu sadzonek, torfu i całej technologii z Europy.
Wszyscy sadzą. Kto kupi borówki?
Inwestujący w uprawę w Zimbabwe są zdania, że popyt nadal wielokrotnie przewyższa ich możliwości produkcyjne. Tamtejsze borówki trafią do Polski zimą i nie będą konkurowały bezpośrednio z krajowymi owocami. Niemniej mogą nieco „namieszać” na coraz bardziej nasyconym, globalnym rynku. Największą nadzieją na eksport w przyszłości jest rynek indyjski i chiński.
źródła: www.blueberriesconsulting.com / www.reuters.com