Ojciec i syn. Brat i siostra. Na piątkowym Kongresie Jagodowym zorganizowanym przez Doradcę Jagodowego wspomniane duety opowiadały o trudnościach, wyzwaniach i korzyściach, jakie płyną z tworzenia własnej marki czy sprzedaży bezpośredniej truskawek.
Mateusz Maruszewski wraz z tatą, Januszem prowadzą gospodarstwo w powiecie puławskim. Truskawki uprawia już trzecie pokolenie, natomiast markę tworzą od kilku lat. Nie jest to zadanie łatwe, bo jak przekonywał p. Mateusz, każdy owoc w opakowaniu z Twoim nazwiskiem i logo świadczy o Tobie, i Twojej marce. Każdy najmniejszy błąd to potencjalna strata klienta. Jak podkreślali producenci – klient, który płaci za owoce więcej niż u konkurencji jest niezwykle wymagający. Dzięki pracy nad marketingiem i promocją można sprzedać truskawki najwyższej jakości w cenach wyższych od rynkowych – jednak stoi za tym wiele pracy.
Pan Janusz Maruszewski z kolei opowiadał o marce Mój Owoc. Rodzina powoli rozpoczyna przygodę z przetwórstwem. Prelegent zwracał uwagę, że dzięki przetwórstwu jest w stanie bardzo dobrze zagospodarować produkcję, której nie sprzeda pod swoją marką w postaci świeżej. Państwo Maruszewscy planują produkcję dżemów i lodów. Obecnie pracują nad najlepszymi, autorskimi recepturami.
Karol i Weronika Maciejczyk to rodzeństwo. Każde z nich dotychczas pracowało w branży pozarolniczej. Niemniej obecnie wrócili do branży jagodowej. Sprzedaż bezpośrednia, jak przekonywał Karol Maciejczyk, nie jest to „łatwy kawałek chleba”. W sezonie sprzedając w kilku lokalizacjach potrzebuje sztabu ludzi, żeby sprawnie opanować logistykę. W pamięć zapadło nam stwierdzenie, że „ktoś kto kupuje od Was pół kilograma truskawek obejrzy każdy owoc z każdej strony”. Tym samym potwierdził słowa pozostałych prelegentów.
Weronika Maciejczyk jest zdania, że na budowę marki składają się wszystkie poboczne działania. Social media, opakowania, reklama, logo, koszulki, torebki i dobry kontakt. Dopiero razem budują sukces i rozpoznawalność. Dzięki szeregowi bardzo pracochłonnych i kosztownych zajęć klienci wracają. Przejeżdżają nawet kilkadziesiąt kilometrów, aby kupić Truskawki od Karola.
Tacy ludzie są wśród nas i warto ich naśladować. Jest ich w kraju znacznie więcej – warto z nimi rozmawiać i słuchać rad. Ich podejście do produkcji i sprzedaży to inna filozofia biznesu. Wcale nie łatwiejsza niż redukcja kosztów i konkurencja ceną. Wymaga tak samo dużo, o ile nie więcej pracy. Jednak z ust wszystkich, którzy wyznają właśnie taką filozofię produkcji usłyszymy, że było warto!