Czereśniowe spotkanie po przymrozkach

    Plantpress

    11 maja w miejscowości Szczutki koło Bydgoszczy, w gospodarstwie sadowniczym Aleksandry i Witolda Szulców odbyło się spotkanie poświęcone produkcji czereśni. Organizatorem tej drugiej już z rzędu imprezy (pierwsza edycja miała miejsce przed rokiem w tym samym miejscu) był Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Minikowie. Kilkudziesięciu uczestników spotkania (fot. 1) w czereśniowym sadzie nie miało jednak w tym roku powodów do optymizmu. Tydzień wcześniej, fala przymrozków dokonała bowiem pogromu w sadach w okolicach Torunia i Bydgoszczy. W Szczutkach, na kilku hektarach czereśniowego sadu nie ocalał żaden zawiązek.

    [envira-gallery id=”41483″]

    O gospodarstwie

    Aleksandra Szulc nie jest typową sadowniczką. Jej przygoda z produkcją owoców zaczęła się zaledwie przed 4 latami, gdy wraz z mężem Witoldem przejęła gospodarstwo teścia w Szczutkach i postanowiła, że będzie tam uprawiać czereśnie. Wcześniej produkowano tam różne gatunki owoców, w tym jabłka, śliwki, wiśnie i tylko niewiele czereśni. Jak podkreśla A. Szulc, ostatnie 4 lata to przede wszystkim ciągłe inwestycje – zakup maszyn i ciągników, a przede wszystkim montaż instalacji nawadniającej w całym sadzie (zakończony w ubiegłym roku – fot. 2). Nie stosuje się tutaj fertygacji, drzewa nawożone są posypowo wiosną, a w późniejszym okresie dolistnie.

    Obecnie w gospodarstwie jest 5 hektarów owocującego sadu czereśniowego, 5 ha młodego (trzyletniego – fot. 3), a kolejne 4 ha czekają na posadzenie drzew. Wśród nowych nasadzeń dużo jest odmiany Techlovan®, którą pani Aleksandra określa jako „fantastyczną”, bo jej owoce osiągają duże rozmiary i mają bardzo dobry smak. Z tego powodu jest lubiana przez konsumentów i – jak mówi pani Aleksandra – „rynek domaga się jej owoców”. Jest jednak jedno „ale” – zbiory udają się pod warunkiem, że w tym okresie nie ma opadów. Jeśli wystąpią, trudno zebrać owoce niespękane. Bardzo dobrze oceniana jest też w gospodarstwie odmiana ‘Kordia’. Właściciele w ramach eksperymentu posadzili także odmianę ‘Celeste’, jednak od innych sadowników uprawiających czereśnie słyszą, że powinni ją już karczować, bo owoce tej odmiany są jeszcze bardziej wrażliwe na pękanie niż owoce Techlovana®. W nowo zakładanych kwaterach sadzone będą przede wszystkim ‘Kordia’ i ‘Regina’, które uznawane są za najbardziej niezawodne.

    Teren jest korzystny dla uprawy czereśni, dominują gleby drugiej i trzeciej klasy. Drzewa sadzone były w rozstawie 4 m x 2-2,5 m. Dotychczas jako podkładka wykorzystywana była ‘PHL-A’, jednak A. Szulc twierdzi, że zawiodła się na niej, bo kiepsko przeżyła dwie zimy. Z tego powodu w przyszłości wykorzystywane będą podkładki ‘Colt’ lub ‘GiSelA 5’, w rozstawie 4 m x 1,8 m.

    Pani Aleksandra nie narzekała do tej pory na problemy ze zbytem owoców czereśni, choć przyznaje, że na razie nie były to duże partie. Gdy w owocowanie wejdą kolejne kwatery i będzie można oferować duże i jednorodne partie owoców, właścicielka przyznaje, że będzie szukała możliwości eksportu owoców. Po zbiorze przygotowywane są one do transportu w zaadaptowanej do tego celu, starej, zagłębionej do połowy w ziemi przechowalni do jabłek i wyposażonej w nowe agregaty chłodnicze, przystosowane specjalnie do schładzania czereśni. W ich przypadku potrzebne jest bowiem raptowne i bardzo szybkie obniżenie temperatury owoców.

    W tym roku zbiorów czereśni jednak nie będzie (w dużym stopniu zniszczona została też 2-hektarowa kwatera wiśniowa). W nocy z 3 na 4 maja w Szczutkach, podobnie jak w okolicach Bydgoszczy, Piły, Torunia i Włocławka, wystąpił bardzo silny przymrozek spowodowany napływem mas zimnego powietrza, a dodatkowo poprzedzony wcześniej dniem z niską wilgotnością powietrza. W wielu miejscach temperatura przy gruncie spadła do -9°C, a na wysokości 1 m miejscami wynosiła -8°C. W tym czasie w pełni kwitnienia były wiśnie i czereśnie, a na początku lub w pełni kwitnienia – jabłonie. Śliwy, czereśnie i grusze miały już zawiązki. W Szczutkach niewiele pomogło nawet palenie przez całą tragiczną noc 120 ognisk na 4 ha sadu z najcenniejszymi odmianami. Zawiązki czereśni sczerniały (fot. 4) i trudno znaleźć nawet pojedynczy nieuszkodzony. Już o godzinie 22.00 temperatura spadła do -2°C i utrzymywała się na bardzo niskim poziomie przez 8 godzin. Gdy pani Aleksandra wyjeżdżała z sadu o godzinie 8.00 rano temperatura wynosiła jeszcze -6°C.

    Straty przymrozkowe to nie jedyne odnotowane w tym roku. Po ostatniej zimie w sadzie na skutek mrozu zniszczonych zostało całkowicie także około 2500 drzew czereśni (fot. 5), gdyż przez kilka dni w lutym temperatura spadła w okolicy do -28°C. Te drzewa trzeba wykarczować i dosadzić nowe, choć jak przyznaje właścicielka, brakuje w szkółkach drzewek, aby uzupełnić wypady.

    Tak duże problemy, zwłaszcza jeżeli sad prowadzi się dopiero od 4 lat, mogłyby niejednego zniechęcić. Właściciele gospodarstwa w Szczutkach nie chcą jednak się poddawać i mają nadzieję, że kolejne lata będą lepsze. Jak żartuje pani Aleksandra „zaczęła swoją przygodę z sadem od 7 lat chudych, więc jeszcze trzy i powinno już być dobrze”. Marzeniem właścicieli pozostaje instalacja osłon w sadzie czereśniowym, przedtem jak mówią „muszą się jednak pozbierać z dotychczasowych strat”.

    Nie „przedobrzyć” z azotem

    Dr Grzegorz Cieśliński (fot. 6) przypomniał, że przed sporządzeniem planu nawożenia w sadzie czereśniowym najważniejsze jest poznanie potrzeb pokarmowych roślin. Dopiero, gdy ma się taką wiedzę, można zacząć myśleć, kiedy i czym dokarmiać drzewa. Prelegent podkreślał, że czereśnie są bardzo wrażliwe na nadmiar wody gruntowej i z tego powodu mogą stwarzać problemy na glebach ciężkich. W sadach z tym gatunkiem należy niezmiernie ostrożnie podchodzić do nawożenia azotowego, bo łatwo jest „przedobrzyć” i wtedy wzrost wegetatywny drzew może być zbyt silny, co z kolei wpływa na wielkość i jakość plonu, m.in. na pogorszenie smaku owoców i ich opóźnione wybarwianie). Tymczasem w Polsce nie ma dobrych metod diagnostyki zawartości tego składnika, gdyż jego zawartość w glebie zmienia się „z tygodnia na tydzień” Pozostaje więc bazować na ocenie wizualnej drzew i własnym doświadczeniu. Ogólnie, rośliny wolą azot w formie azotanowej (saletry) niż amonowej. Trzeba jednak pamiętać, że saletry można stosować dopiero, gdy drzewa wykształcą liście i ruszy transpiracja (inaczej większość nawozu trafi w głąb gleby).

    W tym roku w sadach, w których były przymrozki zachwiana zostanie równowaga pomiędzy wzrostem wegetatywnym i generatywnym drzew. Większość pobieranego przez nie wapnia trafi do liści i pędów, a tylko niewiele do owoców, które będą ubogie w ten składnik (a jest ważny bo zapobiega pękaniu i odpowiada za jędrność). Dlatego potrzebny będzie specjalny program nawożenia wapniem, najlepiej dolistnie (optymalne 3 razy w sezonie).

    „Sztuką jest nawadniać tak, aby się opłacało”

    Tak rozpoczął wystąpienie na temat nawadniania czereśni profesor Waldemar Treder (fot. 7) z Instytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach. W Polsce ogólnie mamy do czynienia z niedoborami wody w większości lat. Zdaniem prelegenta, wyniki wielu doświadczeń wskazują, że nawadnianie czereśni (fot. 8) może dać przyrost plonu średnio o tonę na hektarze oraz nieco zwiększyć masę owoców. O zapotrzebowaniu tego gatunku na wodę może świadczyć fakt, że do zebrania plonu w wysokości 15 t/ha potrzeba drzewom około 400 mm wody, co oznacza, że na wyprodukowanie kilograma owoców czereśnie zużywają aż 266 l wody.

    Systemy nawadniające mogą więc być oszczędne, ale i tak musimy drzewom dostarczyć dużo wody. W przypadku nawadniania kroplowego, prof. Treder radził zainstalowanie dwóch linii kroplujących z obu stron rzędu drzew, bo te u czereśni osiągają spore rozmiary. Można też nieco oszczędzić na kosztach i poprowadzić jedną linię, ale tworząc z niej pętle wokół pni. Dobrym rozwiązaniem są minizraszacze podkoronowe (nawadniają większą powierzchnię niż linie kroplujące), ale trzeba pamiętać o ich systematycznych przeglądach, gdyż podczas prac w sadzie (np. odchwaszczanie, zbiór owoców) są często uszkadzane. Problemem w tym przypadku może być moczenie pni, sprzyjające rozwojowi chorób drewna i kory.

    Aby efektywniej wykorzystywać wodę korzystne jest ściółkowanie gleby, przy czym najlepsze do tego celu są zrębki, w których prawie wcale nie rozwijają się chwasty. Trzeba jednak pamiętać, że w ściółkowanym sadzie problemem mogą stać się gryzonie.

    Najlepszym sposobem na uzyskanie oszczędności wody pozostaje jednak diagnostyka, czyli wiedza o tym, kiedy nawadnianie należy rozpocząć i zakończyć. Niestety z ankiety przeprowadzonej na 1000 sadownikach wynika, że dla 81% podstawionym kryterium nawadniania jest „ocena na oko”, 79% ankietowanych wcale nie mierzy wilgotności gleby, a żaden nie ma szacunkowego modelu określania potrzeb wodnych swojego sadu. Zdaniem prof. Tredera, większość sadowników odpowiedź na pytanie jak długo nawadniać, uzyskuje od firm sprzedających systemy nawodnieniowe. Tymczasem w sadzie czereśniowym chcemy, aby pojedyncza dawka wody penetrowała glebę tylko do określonej głębokości (najczęściej 50 cm, choć starczy i 40 cm). I tak, w przypadku gleby piaszczystej nawadnianie linią kroplującą przez 3 godziny spowoduje, że woda dotrze na głębokość 40 cm po 3 godzinach (ekwiwalent 5 litrów podanej wody), na glebie ciężkiej – będzie potrzebowała na to 7 godzin (12 litrów wody). Oznacza to, że jeżeli będziemy na glebie lekkiej nawadniać przez 7 godzin, to woda niepotrzebnie dotrze aż na głębokość 70 cm! Dlatego tak ważne są czujniki do pomiaru wilgotności w glebie, które pozwolą określić, kiedy woda dotrze na wymaganą przez nas głębokość.

    “Przy formowaniu koron cięcie to ostateczność”

    Robert Binkiewicz (fot. 9), doradca z firmy Agrosimex radził sadownikom, jak w przypadku czereśni utrzymać równowagę pomiędzy wzrostem wegetatywnym a plonowaniem drzew. Wpływają na nią podkładka, gleba oraz odmiana. Podkładki karłowe są drogie, ale dobre rezultaty można uzyskać nawet na podkładkach silnie rosnących. Trzeba pamiętać, że odmiany obcopylne (np. ‘Burlat’, ‘Regina’, ‘Kordia’) stwarzają większe problemy ze wzrostem wegetatywnym niż samopylne (np. ‘Lapins’, ‘Skeena’, ‘Sweetheart’). W każdym przypadku, bardzo ważne jest odginanie wyrastających pędów (fot. 10) oraz wybór odpowiedniego typu pąka, z którego te ostatnie wyrastają. Najsilniejsze pędy wybijają ze śpiącego oczka, a bardzo silne – z pąków liściowych. Oba typy (powyżej 50 cm długości) są bezproduktywne i mogą być przydatne tylko u odmian samopylnych. Ogólnie, najbardziej pożądane są słabe karłowe pędy wyrastające z kompleksów kwiatostanowych, osiągające nie więcej niż 30 cm długości w sezonie. Aby uzyskać ich na drzewie jak najwięcej, najskuteczniej jest corocznie wyrywać silne pędy jednoroczne z przewodnika, najlepiej bezpośrednio po zbiorach owoców (lipiec/sierpień). Przy formowaniu młodych drzew “cięcie to ostateczność” tłumaczył R. Binkiewicz, dodając, że przycinać można wyłącznie nierozgałęzione okulanty (odmiany samopylne – na wysokości 0,8 m, obcopylne – 1,5 m).

    Nasionnice zagrażają także wiśniom

    Dr Alicja Maciesiak (fot. 11) z IO w Skierniewicach przypomniała z jakimi szkodnikami możemy mieć problem w sadach czereśniowych i wiśniowych. Według niej zaczyna się poważny problem ze szpecielami, dla których nie ma jednak środków ochrony roślin zarejestrowanych dla tych gatunków. Dobrym terminem zwalczania szpecieli jest okres po zbiorach owoców, zanim szkodniki wejdą do pąków zakładanych na następny rok.

    W minionym sezonie w Polsce centralnej wiele firm skupujących stwierdzało obecność larw nasionnicy trześniówki w owocach wiśni. Z tego powodu były już zwroty patii owoców. Z nasionnicami poradzić sobie nie będzie łatwo, informowała prelegentka. Trzeba stosować pułapki (najskuteczniejsze według dr Maciesiak są zwykłe, tzw. “krzyżaczki”) i wieszać je już na odmianie ‘Burlat’, bo pod koniec jej zbiorów pojawiają się sie pierwsze owoce z larwami. Najlepiej mieć pułapki w kwaterze z każdą odmianą. Aby zapanować nad tym szkodnikiem w czereśniach potrzebne są co najmniej 3 zabiegi chemiczne (w wiśniach pierwszy można pominąć, bo ich owoce są wtedy jeszcze nieatrakcyjne dla nasionnic), jednak mogą sie pojawić się problemy z powstawaniem odporności. Dr A. Maciesiak przypomniała, że w polskich sadach mamy już nowy gatunek nasionnicy Rhagoletis cingulata, podobnej do nasionnicy trześniówki, ale znacznie od niej groźniejszej (składa więcej jaj i ma szybszy cykl rozwojowy)
    Prelegentka przestrzegała również, że obecny sezon może być mocno „mszycowy”, a te szkodniki najgroźniejsze są w szkółkach i w młodych nasadzeniach czereśni. Zwalczanie należy rozpocząć po przekroczeniu progu zagrożenia, czyli stwierdzeniu obecności mszyc na 1 drzewie na 50 zlustrowanych. Na początku sezonu można stosować preparaty Pirimor 500 WG oraz Calypso 480 SC, choć ten drugi lepiej zostawić na okres późniejszy, gdyż wtedy będzie też zwalczał nasionnice.

    fot. 1-11 W. Górka