Tak mysiego roku nie pamiętam. Pod pojęciem „mysiego” rozumiem wszystkie małe gryzonie, które żyją w naszych sadach i skutecznie utrudniają walkę o dobre zdrowie sadów.
Suchy sezon zdecydowanie sprzyjał rozwojowi ich populacji. Letnie ulewy (których brakowało) skutecznie obniżały populacje w ubiegłych latach. W sklepach z zaopatrzeniem ogrodnictwa sadownicy najczęściej pytali o sposoby na walkę z tymi szkodnikami. Niestety, gdyby pogoda się nieco nie pogorszyła, byłoby duże ryzyko, że młode nasadzenia mogłyby znacznie ucierpieć zimą.
Chociaż jeszcze w sierpniu sytuacja zapowiadała się zdecydowanie mniej optymistycznie, deszcze nieco złagodziły presję ze strony małych gryzoni. Jednak, zagrożenie nadal jest duże, a podczas lustracji sadu nie sposób przeoczyć świeżych wejść do „czynnych” norek, dlatego nie należy rezygnować ze sprawdzonych metod zwalczania tych szkodników.
Z moich doświadczeń wynika, że najlepiej „schodzi” spod drzew pasta i ziarna w foliowych torebkach. Z pewnością każdy sadownik ma własne, sprawdzone sposoby. Tak czy inaczej, nie należy naszych małych „towarzyszy” ignorować, bo wiosną możemy być niemile zaskoczeni.
Sprawdź: Ceny jabłek przemysłowych 2019
Karol Pajewski