Maliszewski i ZSRP – NIE dla importu serbskich i ukraińskich owoców

Przewodzący Związkowi Sadowników RP Pan Mirosław Maliszewski w swoim stanowisku domaga się zablokowania swobodnego importu owoców z krajów spoza Unii Europejskiej.  Mamy nadzieję że głos ten zostanie wysłuchany a gorące deklaracje, padające ze strony wszystkich partii  i obiecujące wsparcie polskim sadownikom i rolnikom nie ucichną po wyborach. Bo z ław sejmowych optyka trochę się zmienia… Publikujemy całość stanowiska P.Maliszewskiego 

Ten i poprzedni sezon pokazał jakie znaczenie ma polityka w zakresie ochrony granic przed nadmiernym tanim importem. Wszyscy pamiętamy ubiegłoroczne protesty, w tym szczególnie sadowników z Lubelszczyzny, w czasie których domagali się ograniczenia importu tanich owoców i przetworów z nich z Ukrainy i Serbii. Musimy sobie uzmysłowić, że w ramach Unii Europejskiej jest swobodny przepływ towarów, a granicą jest granica zewnętrzna UE. Tak więc także owoce mogą dość swobodnie przemieszczać się z jednego unijnego kraju do drugiego kraju. Przez całe lata korzystaliśmy z tego, bo np. nasz eksport jabłek do Niemiec wynosił w zależności od roku nawet ponad 100 tys. ton, a innych owoców dziesiątki tysięcy ton. Tegoroczny eksport borówki do Wielkiej Brytanii z pewnością będzie należał do rekordowych. Przeciwko naszym dostawom protestowali tamtejsi sadownicy, domagając się zatrzymania tanich dostaw z Polski. Nie mieli oczywiście oni podstaw, bo wewnątrz-unijny handel jest dozwolony, niezabroniony. W taki sam sposób trafiają do nas włoskie i francuskie winogrona, hiszpańskie brzoskwinie, portugalskie pomarańcze. Ich przywozu my też nie możemy zablokować. Warto też pamiętać, że znacznie więcej my sprzedajemy owoców niż ich kupujemy. Te zasady są więc dla nas korzystne.

Czy tak samo jest z importem z krajów pozaunijnych, np. z Ukrainy i Serbii? Otóż jest i powinno być zupełnie inaczej, bo tzw. kraje trzecie nie powinny mieć swobodnego dostępu do unijnego, w tym naszego rynku. Tak było przez całe lata. Jednak kilka lat temu Komisja Europejska chcąc niejako „przyciągnąć” do siebie inne kraje zaczęła stosować wobec nich pewne przywileje, w tym handlowe. M.in. zastosowano wobec Serbii prawo pozwalające tamtejszym ogrodnikom swobodnie eksportować do Wspólnoty na preferencyjnych warunkach pewne produkty, w tym owoce. Niemal natychmiast pojawiły się na naszym rynku tanie mrożone serbskie maliny i świeże śliwki. W tym sezonie trwa to na całego. Ale o ile serbskie dostawy dotyczą głównie tych dwóch gatunków, o tyle dostawy z Ukrainy są bardzo, ale to bardzo dla nas niebezpieczne.

Skąd się więc wzięły ukraińskie owoce na naszych rynkach hurtowych, marketach i przetwórniach?

Otóż po pierwsze, rosyjskie szkodliwe embargo spowodowało bardzo dynamiczny rozwój produkcji w krajach nim nie objętych, w tym na Ukrainie. Nowe sady i jagodniki powstawały i powstają w szybkim tempie, korzystając nota bene ze wsparcia z ich krajowego budżetu oraz nierzadko ze wsparcia innych krajów, w tym Polski (przypominam ubiegłoroczną aferę z polskim pilotażowym programem produkcji malin na Ukrainie).

Po drugie, około dwa lata temu zniesiono większość ograniczeń importowych dla produktów z Ukrainy w imporcie do Unii Europejskiej, co stało się bez sprzeciwu polskiego Rządu. Dziś eksport z tego kraju do Polski stanowi już kilka miliardów EURO rocznie, a jego większość trafia do Polski, zabierając miejsce na rynku naszym produktom. Koszty produkcji na Wschodzie są niższe niż u nas i dlatego maliny, truskawki, jabłka i inne gatunki masowo przekraczają granicę i trafiają do polskich przetwórni, marketów i na rynki hurtowe.

Kiedy pojawiła się informacja o propozycji otwarcia granic na produkty ukraińskie, chcąc temu zapobiec, dwa lata temu robiłem liczne konferencje prasowe w Sejmie, poruszałem to na Komisjach Rolnictwa, pisałem w prasie i internecie. Polski Rząd mimo mojego „krzyku’’ poparł umowę z Ukrainą. Niestety nasze środowisko również wsparcia mi nie dało, bagatelizując problem, a niektórzy nawet oskarżali o „politykowanie” kosztem innej frakcji politycznej. Na negatywne efekty długo czekać nie trzeba było- import okazał się bardzo groźny, a mam wrażenie, ze jego rozmiary będą tylko rosły.

Kilka tygodni temu, zadając wspólnie z posłem Janem Łopatą pytanie o warunki równie niebezpiecznej umowy o wolnym handlu z krajami Ameryki Południowej, zapytałem, czy Rząd nie przewiduje wystąpienia do Komisji Europejskiej o renegocjacje warunków umowy z Ukrainą w zakresie niektórych produktów zalewających nasz rynek, otrzymałem od jednego z Ministrów odpowiedz bardzo wymijającą. Poprosiłem więc o szczegóły na piśmie. Do dnia dzisiejszego nic nie otrzymałem.

Podsumowując więc, zgłaszam po raz kolejny postulat o renegocjację umowy pomiędzy Komisją Europejską i Ukrainą, której efekty są dla nas skrajnie niekorzystne. Możemy się poddawać wewnątrzunijnej konkurencji, bo na nią się kiedyś zgodziliśmy, ale żądamy, aby dopływ tanich produktów z krajów pozaunijnych ograniczyć i poddać kontroli jakościowej. Bez tego w nieodległej perspektywie staniemy się ogromnym importerem owoców z Europy Wschodniej.

Źródło: polskiesadownictwo.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here