W zakończonym sezonie 2020/2021 polski eksport jabłek do Chin zbliżył się do zaplanowanych 100 000 ton. Chińczycy już od listopada 2016 r. mogą bez przeszkód zaopatrywać się w owoce z naszych sadów dzięki bezpośredniemu połączeniu kolejowemu. Kolejny sezon wygląda jeszcze bardziej obiecująco i mało który z krajów eksportujących do Państwa Środka może się poszczycić takim sukcesem. Brzmi fantastycznie – tyle tylko, że to wyobraźnia podpowiada takie scenariusze, szczególnie gdy wraca się pamięcią do momentu otwarcia rynku chińskiego w 2016 r. i do deklaracji, jakie wówczas padały.
Przypomnijmy, co mówił przedstawiciel KOWR przy okazji otwarciu Nowego Szlaku Jedwabnego China Railway Express. „Zastanawialiśmy się, co pokazać, jako nasze dobro narodowe. Na imprezie, na której byli obecni prezydenci Xi Jinping i Andrzej Duda, postawiliśmy na polskie jabłka. Namówiliśmy naszego prezydenta, aby przekazał jabłko prezydentowi Chin, żeby ten ugryzł i spróbował. Zdjęcia prezydentów z jabłkami obiegły cały świat, przede wszystkim Polskę i Chiny. W ciągu tygodnia dostaliśmy z Chin całą masę e-maili o treści: „my chcemy dokładnie te jabłka, które jadł Xi Jinping”. To przykład nowoczesnych i sprytnych działań, które chcemy realizować”. Tyle, że przez ostatnie dwa lata do Chin nie wysłaliśmy ani kilograma jabłek, co więc poszło nie tak?
Mamy to!
Tak w skrócie można opisać ogromny sukces, jakim równo 5 lat temu było otwarcie rynku chińskiego dla polskich jabłek. Przypomnijmy, że po ogłoszeniu rosyjskiego embarga zintensyfikowano poszukiwania nowych rynków zbytu dla polskich owoców, a jednym z kierunków była Azja. Pod względem liczby potencjalnych konsumentów to największy rynek na świecie, a na szczególną uwagę zasługiwały właśnie Chiny i Indie. Mimo iż Chińczycy eksportują prawie wszystko i prawie wszędzie, to wejście na ten rynek nie jest łatwe. W przypadku eksportu polskich jabłek cały sektor, o ile nie współpracował, to przynajmniej kibicował działaniom mającym na celu otwarcie tego kanału. (…) Polscy sadownicy dołączyli do elitarnego klubu eksporterów jabłek do Chin razem z Nową Zelandią, USA i Australią. Tak więc w listopadzie 2016 r. 453 sady oraz 135 pakowni uzyskało wpis do rejestru podmiotów, które mogły produkować i przygotowywać jabłka na rynek chiński, a prawie 1,4 miliarda konsumentów zyskało szansę na zasmakowanie w jabłkach wyprodukowanych w Polsce.
‘Fuji’ kontra ‘Idared’
Kluczowym elementem każdej inwazji jest dobre rozpoznanie i znajomość przeciwnika. Celowo używamy tu analogii militarnych, bo Chiny przede wszystkim eksportują jabłka, często agresywnie konkurując o te same rynki co Polska. Kiedyś był to rynek rosyjski, ale teraz walczymy z nimi nie tylko o wewnętrzny rynek chiński, lecz także o rynki azjatyckie, m.in. Indie czy Wietnam. Jak wszystko w Chinach także sadownictwo realizowane jest na olbrzymią skalę. Sady jabłoniowe zajmują prawie 2 mln ha, a tegoroczne zbiory są szacowane na ponad 43 mln ton, także konsumpcja jabłek jest tam największa na świecie. Chińczycy są także największym na świecie producentem koncentratu jabłkowego, rocznie przetwarzają ponad 3 mln ton jabłek – w tym segmencie także konkurują nie tyle z polskim, co z wytworzonym z polskich jabłek koncentratem. Przez wiele lat w polskich sadach królował ‘Idared’, którego udział w zbiorach przekraczał 25%. Natomiast w Chinach nieodmiennie króluje odmiana ‘Fuji’, której (według rożnych źródeł) jest nawet 60%. Inne popularne odmiany (szczególnie w nowych nasadzeniach), to sporty ‘Gali’, ‘Red Delicious’ i „Golden”, a także lokalne odmiany. (…)
Dużo bardziej istotny z naszego punktu widzenia jest import jabłek do Chin. W roku 2020 szacowany był on na 100 tys. ton. Tak, tylko tyle! Import jabłek nigdy nie przekroczył w Chinach 100 tys. ton, jedynie w latach wielkiego nieurodzaju widać było jego wzrost. Obecnie do Chin jabłka może eksportować tylko kilka krajów, przy czy każdy z nich ma inne taryfy celne. W najgorszej sytuacji są Amerykanie, swego czasu lider eksportu – w wyniku wojny handlowej jabłka z USA obłożne są aż 55% taryfami celnymi. Zerową stawkę celną zgodnie z umową FTA mają: Chile, Nowa Zelandia i Australia. Jabłka z Polski, Francji, Argentyny i Południowej Afryki objęte są 8% cłem. Szacuje się, że prawie 40% udziału w eksporcie do Chin ma Nowa Zelandia (w 2019 r. – 45 tys. ton), zwiększa się też sprzedaż jabłek z Chile i RPA, natomiast największy spadek zanotowali Amerykanie.
Chińczycy importują głównie jabłka premium, ich sprzedaż znacząco wzrasta podczas okresów świątecznych, np. chińskiego nowego roku (styczeń/luty). Chińczycy preferują jabłka czerwone, słodkie, soczyste i chrupiące – taką modelową odmianą jest ‘Gala’. Poza atrakcyjnymi w eksporcie odmianami, jak wymiane już ‘Gala’ czy ‘Red Delicious’, bardzo dużym zainteresowaniem cieszą się nowe odmiany klubowe (…)
Polacy nic się nie stało!
Bardzo dobrze znamy to zawołanie, którym często wspieramy po przegranym meczu naszych reprezentantów chociażby w piłce nożnej. I hasło to ma także zmotywować ich do dalszej walki, tym razem o wygraną. Wracając 5 lat wstecz i przeglądając wywiady udzielane wtedy przez naszych eksporterów, nie musieliśmy martwić się o motywację i ducha walki o zaszczytne miejsce dla polskich jabłek wśród konkurentów na chińskim rynku. (…)
Niestety, optymistyczne oczekiwania i prognozy znów zetknęły się z rzeczywistością. Według danych GUS od 2016 r. do końca 2019 r. do Chin wysłaliśmy niecałe 2000 ton jabłek o łącznej wartości około 5,5 mln zł. Przeliczając – średnia cena jabłek nie przekroczyła 3 zł/kg. Trzeba też pamiętać, iż w ostatnich dwóch latach do Chin nie trafił ani kilogram polskich jabłek, co oznacza, iż prawie zupełnie zniknęliśmy z tego rynku. W międzyczasie dostawy i działania promocyjne amerykańskich eksporterów, mimo wojny celnej, nadal trwają. O wejście na rynek chiński starają się także Ukraina oraz Serbia. (…)