Na rynku nawozów w ostatnich dniach bardzo dużo się dzieje. Ceny i frustracja rolników pobiły kolejne rekordy. Nie brakuje (udokumentowanych) podejrzeń kierowanych w stronę producentów…
Ostatni tydzień został zdominowany tematem cen nawozów. Głównym powodem był cennik Anwilu, w którym saletra amonowa kosztuje ponad 6000 złotych za tonę. Nawet w sadownictwie, gdzie nie używamy aż tyle azotu co przy produkcji zbóż, cena ta może szokować. Nowy cennik Grupy Azoty także obfitował w podwyżki. Mocznik kosztuje obecnie ponad 4700 złotych, a saletra amonowa 4400 złotych za tonę w hurcie.
Nowe stawki są argumentowane przede wszystkim cenami gazu. Surowca używa się bardzo dużo w procesie produkcji nawozów azotowych. Rolników bulwersuje fakt, że nawet po zakupie saletry za ponad 6000 złotych na big-bagach obserwują nierzadko datę produkcji z lata lub jesieni 2021 roku. Wówczas ceny gazu były kilkukrotnie niższe. To – zdaniem rolników – dowodzi dużej manipulacji na rynku, której dopuszczają się spółki skarbu państwa.
Zarzuty są także kierowane w kierunku dystrybutorów. Duzi pośrednicy kupili po kilkaset, czy kilka tysięcy ton nawozów po cenach, które obowiązywały jesienią i zimą. Rolnicy informują, że w wielu firmach nawozy zdrożały z „godziny na godzinę”, gdy najwięksi krajowi producenci opublikowali nowe cenniki…
Jest jeszcze kwestia dostępności. Rolnicy są od wielu miesięcy informowani o nadchodzących problemach z dostępnością nawozów. Niemniej przed największymi zakładami w ostatnich dniach ustawiają się długie kolejki tirów w strefach załadunków. Nawozy cały czas są eksportowane za granicę. W tym wypadku wiele rolniczych związków zawodowych apeluje o wstrzymanie eksportu.
Właśnie to ostatnie zagadnienie jest obiektem teorii spiskowych o krajowym rynku nawozów. Według niej nawozy mineralne mają wyjeżdżać z kraju na zachód Europy (gdzie także ich brakuje), a na krajowym rynku mają pozostać śladowe ilości po horrendalnie wysokich cenach…