W ubiegłym tygodniu, dokładnie 13 maja, w rejonie Sandomierza, wystąpił tragiczny w skutkach przymrozek. Upłynął niemal tydzień od tamtej pory. Jak w tej chwili wygląda sytuacja?
Rozmawiamy z sadownikiem z gminy Samborzec, gdzie temperatura spadła tej nocy do minus czterech stopni, a ten stan utrzymywał się przez kilka godzin. Uszkodzenia, które powstały były najbardziej widoczne na odmianach zaawansowanych w rozwoju. Przede wszystkim można było to zaobserwować na Idaredzie. Skórka na zawiązkach pomarszczyła się, na dużej części popękała i oddzieliła się od owoców.
Na pozostałych odmianach sytuacja wyglądała nieco lepiej. Sadownicy podejmowali wszelkie działania mające służyć regeneracji przemożonych zawiązków.
Dziś nie wiadomo jeszcze, ile zawiązków otrzyma się na drzewie, jednak sadownik, z którym rozmawiamy, relacjonuje, że w tej chwili mniej więcej połowa zawiązków wydaje się całkowicie uszkodzona. Ma nadzieję, że pozostała część zregeneruje się.
Sytuacja najgorzej wygląda na odmianach Idared i Najdared. Tutaj uszkodzenia sięgają 90-procent, a obraz zniszczeń nie daje wątpliwości, że nie ma już mowy o jakiejkolwiek regeneracji, co widać na zdjęciach.
Obecnie urząd gminy w Samborcu jest w trakcie zbierania wniosków o powołanie komisji szacujących straty. Jak dowiadujemy się z rozmowy z zastępczynią wójta, panią Ewą Drzazgą, szacowanie strat nastąpi dopiero po opadzie owoców.
Ucierpiały sady w obniżeniach terenu, tam straty sięgają poziomu do 100%. Szczególnie chodzi o miejscowości położone między rzeką Koprzywianką, a Wisłą. Jednak, jak wspomina pani Ewa Drzazga, przymrozkiem zostali dotknięci sadownicy na terenie całej gminy Samborzec. Niestety nastroje nie są dobre. Jak dodaje, trudno spodziewać się optymizmu, gdy główne, a często jedyne źródło utrzymania zostało zniszczone przez pogodę.