Straty przymrozkowe we włoskiej prowincji Emilia-Romania oszacowane zostały na 400 milionów euro.
Jak zauważają Włosi, obecny rok jest dla sadowników szczególnie ciężki. Uszkodzenia wywołane przymrozkami już są bardzo duże i w niektórych regionach obejmują często całe plantacje, a musimy pamiętać, że to jeszcze nie koniec. – Mało tego, mierzymy się
z następstwami epidemii i brakiem pracowników – podkreślają.
Na przełomie marca i kwietnia przymrozki dotknęły prowincję Emilia – Romagna. Okres od 24 marca do 4 kwietnia okazał się dla tamtejszego regionu katastrofą. Wpłynął na to także zaawansowany stan wegetatywny wywołany łagodną zimą.
– Starty są niewyobrażalne – piszą włoskie media. Mróz spowodował uszkodzenia na obszarze około 48 tysięcy hektarów. W przypadku jabłek i gruszy szkody wynoszą blisko 30%, a jeśli chodzi o morele liczba ta dochodzi aż do 90%. Jednak nie tylko te owoce zostały narażone na skutki niskich temperatur.
Równie mocno ucierpiały wczesne odmiany brzoskwiń i śliw, gdzie liczba start obejmuje 80% plonów. Nieco lepiej wygląda to w przypadku późniejszych odmian, jednak i tu uszczerbek pochłonął 60% owoców. Kiwi i czereśnie również nie uchroniły się przed mrozem, klęska żywiołowa przerzedziła uprawy o połowę.
Po oszacowaniu szkód, z którymi liczyć musi się 9 tysięcy gospodarstw, otrzymana kwota wynosiła prawie 400 milionów euro.
Władze regionu postulują o rozpoczęcie wypłacania rekompensat. Nie wszyscy zdążyli się ubezpieczyć. Większość przedsiębiorców przez zakazy wywołane pandemią nie było
w stanie z niego skorzystać. Część z nich przebywała na kwarantannie, czy w izolacji zarządzonej przez niektóre regiony.