– Polskie sadownictwo cały czas boryka się z brakiem możliwości eksportu na tradycyjny od lat rynek rosyjski. Byliśmy (przed sierpniem 2014) największym dostawcą jabłek na ten chłonny rynek. Nasz roczny eksport często przekraczał milion ton jabłek. Dziś widzimy, że nie ma możliwości zastąpienia największego na świecie importera jabłek, jakim była i jest Rosja, żadnym innym krajem. Tuż po wprowadzeniu embarga Polska wystąpiła o nadzwyczajną pomoc, co po długich negocjacjach zakończyło się sukcesem. Przyznany wówczas limit opiewał na 300 tys. ton jabłek i innych owoców i pozytywnie wpłynął na rynek – przypomniał prezes ZSRP.
– Wspólnie z ministrem Sawickim udaliśmy się wtedy w pierwszych dniach sierpnia do Brukseli na spotkanie z Komisarzem ds. Rolnictwa D. Ciolosem. W pierwszej fazie nie chciał przyjąć naszych argumentów. Jednak po kilku kolejnych wizytach i przekonywaniu unijnych ekspertów zaczęto dostrzegać nasze propozycje. Ja zajmowałem się poparciem ze strony COPA-COGECA (unijnej związkowej organizacji rolniczej) i przedstawianiem analiz rynkowych, a Sawicki budował poparcie innych krajów, namawiając tamtejszych ministrów rolnictwa do uznania polskiego stanowiska. Zorganizowaliśmy nawet (jako ZSRP i izby rolnicze) protest przed siedzibami brukselskich instytucji, pokazując nasze postulaty. Po kilku wyjazdach i tygodniach rozmów udało się uruchomić specjalny program pomocowy. Dziś ten schemat należy pilnie powtórzyć. Minister Ardanowski musi jak najszybciej rozpocząć negocjacje. My oferujemy swoją pomoc, dostarczając racjonalnych argumentów – dodał Maliszewski.
– Mechanizm „wycofywania” spełnia rolę swego rodzaju ceny minimalnej. Sadownik ma bowiem alternatywę skierowania jabłek do przerobu albo na bioenergię. Rekompensata na odpowiednim poziomie uniemożliwi przetwórniom zaniżanie cen tak, jak to ma miejsce obecnie. Ponadto skierowanie jabłek na cele energetyczne nie będzie „psuło” rynku, bowiem nie trafią one do konsumentów – tłumaczył dalej prezes ZSRP.