Co by było, gdybyśmy zamiast bananów jedli jabłka? Zabrakłoby ich… To porównanie należy traktować z przymrużeniem oka. Niemniej skala importu bananów do Polski zapewne zaskoczy niejednego sadownika.
Sprowadziliśmy prawie pół miliona ton bananów
W dyskusji o sprzedaży i konsumpcji jabłek często zastanawiamy się, dlaczego spożycie w Polsce spadło przez lata i co jest tego przyczyną. Zjawisko jest bardzo złożone, ale warto zwrócić uwagę tylko na jedną liczbę – roczny import bananów do Polski. Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego, w 2023 roku sprowadziliśmy prawie pół miliona ton świeżych bananów (494 tysiące ton).
Przez lata łańcuchy dostaw, dojrzewalnie i dystrybucja bananów dopracowane zostały do perfekcji. Odsetek owoców niesprzedanych jest marginalny, choć zawsze będzie towarzyszył importerom i dystrybutorom. Mając na uwadze reeksport, Polacy zjedli w ubiegłym roku około 460 tysięcy ton bananów kosztem przede wszystkim jabłek. Nie zapominajmy o pomarańczach, mandarynkach, winogronach i arbuzach…
Kiedyś cytrusy nie były standardem
W globalnej gospodarce owoce cytrusowe i coraz częściej jagodowe są dostępne niemalże przez cały rok, wpływając na spadek konsumpcji jabłek.
W czasach PRL-u, gdy pomarańcze były dostępne jedynie w okresie Bożego Narodzenia, a pozostałe gatunki były nieosiągalne dla większości społeczeństwa, jabłko przez wiele miesięcy było jedynym powszechnie dostępnym owocem. Stąd duża konsumpcja owoców tego gatunku, sięgająca 20 kg rocznie na osobę.
Możemy teoretyzować, że globalny kryzys czy zerwanie łańcuchów dostaw zwiększa konsumpcję jabłek w kraju. To możliwe, ale mało prawdopodobne. Drugą opcją podniesienia konsumpcji jest promocja krajowych owoców, wpisująca się w trendy nowoczesnego konsumenta – produkcji lokalnej, żywności 0 km czy ograniczenie śladu węglowego. Pozostaje pytanie, w jakim stopniu takie działania są w stanie przesunąć popyt z bananów i cytrusów na rodzime owoce, zwłaszcza jabłka.