Jak bumerang powraca temat niszczenia dobrej opinii o polskich jabłkach pod postacią sprzedaży jabłek przemysłowych prosto ze skrzyń w marketach.
Zgodnie z hasłem „jak sobota to tylko do Lidla” tysiące Polaków rusza na zakupy i od samych drzwi, niejako na rozgrzewkę witają ich „jabłka i gruszki z tegorocznych zbiorów” sprzedawane w skrzyniach, bo przyjechały ponoć prosto z sadu, od sadownika. Tak samo było w sobotę 14 października, bo w sklepach tej sieci kolejna promocja sprzedaży jabłek i gruszek prosto ze skrzyń.
Pierwsze zdjęcia dostaliśmy od jednego z naszych czytelników, który zakupy robił w warszawskim sklepie Lidla przy ulicy Vogla. Jak napisał „od razu starzał prosto w twarz” widokiem gruszki, a właściwie odpadem gruszki Lukasówki, która straszyła „wyeksponowana” zaraz po wejściu do sklepu. Niby to opisane jako druga klasa, niby cena za kilogram tylko 2,99PLN, ale każdy szanujący się sadownik nawet by nie pomyślał, że takie owce można zaoferować do sprzedaży detalicznej. Te jednak zamiast do przetwórni trafiły za pośrednictwem GPO Rajpol do sklepu Lidla. Chyba zamiast słów lepiej zilustrują to zdjęcia:
Poprosiliśmy jednego z naszych redakcyjnych kolegów by sprawdził w te samą sobotę inne sklepy Lidla w stolicy i udało mu się odwiedzić kolejne trzy na ulicy Pileckiego, Nowoursynowskiej oraz Rzeczpospolitej. Nie udało mu się znaleźć gruszek, ale za to były eksponowane także w skrzyniach jabłka odmiany Szampion, również opisane jako druga klasa w cenie 1,79 PLN za kilogram. I również te owoce godnie reprezentowały hasło „jak z przemysłu zrobić deser i wysłać na promocje”, a klienci mieli okazje nurkować w skrzyniach w poszukiwaniu czegoś co przypominało jabłko deserowe, a nie odpad z produkcji. Po raz kolejny dostawca Szampiona była GPO Rajpol, ale także Europejskie Centrum Owocowe. Znów zamiast opowiadać jak źle było z tymi jabłkami, lepiej zerknąć na zdjęcia.
Ulica Pileckiego:
Nawet nie wiemy, jak te sytuacje komentować, bo po raz kolejny wraca jak bumerang temat niszczenia dobrej opinii o krajowych owocach i ich jakości przez, firmy które z założenia miały tę jakość promować i wspierać polskich sadowników. Czy tylko liczył się zysk i chęć zaspokojenia za wszelka cenę zamówienia supermarketu? Gdzie tak szumnie opisywana kontrola jakości na wszelkich etapach produkcji i dystrybucji, gdzie szacunek dla pracy setek sadowników, którzy produkują dobre jabłka. Jak to się ma to deklaracji samej sieci LIDL, która rzekomo jest liderem jakości i wspiera lokalnych producentów? To w ten sposób chcecie namawiać Polaków do zwiększenia konsumpcji jabłek i zdrowego trybu życia? Wstyd.
Ulica Nowoursynowska:
Poczytajcie i Panowie Prezesi, i Dyrektorzy Lidla komentarze samych sadowników pod postami w branżowych mediach społecznościowych, gdzie pokazywane są te odpady udające jabłka i gruszki. A może potrzebujecie, żeby pokazać Wam, jak wyglądają polskie jabłka deserowe – wystarczy sygnał i wspólnie z sadownikami taką prezentacje zorganizujemy – bo to, co Wam dostarczono i za co zapłacili konsumenci to na pewno jabłkiem deserowym nie jest. I zerknijcie jak bardzo różni się to, co Wam dostarczono od pięknych zdjęć w gazetkach promocyjnych.
Ulica Rzeczypospolitej:
Jak wyglądają prawdziwe owoce deserowe prosto z polskich sadów? Dla ułatwienia także załączamy zdjęcie odmiany Szampion i też w skrzyniach: