Jak pisaliśmy wczoraj znaczące obniżki cen przemysłu za nami, a kolejne obniżki właśnie zawitały na punkty skupu.Koniec października tego roku to okres, który branża przetwórcza zdecydowanie może zaliczyć do udanych. Zwiększona podaż za (sztucznie) obniżoną cenę.
Jednak warto zwrócić uwagę na kilka nielogicznych kwestii związanych z polityką zakupową zakładów. Zupełnie sprzeczną z głoszonymi głośno wymaganiami.
BIEŻĄCA SPRZEDAŻ – Przetwórnie wymagają, aby pośrednicy sprzedawali na bieżąco. Jabłko przemysłowe nie jest towarem, który dobrze znosi magazynowanie. Mimo to wielu pośredników jak i sadowników przetrzymuje przemysł. Co robią przetwórnie? Gdy podaż wzrasta, zamiast zwiększać na kilka dni wydajność procesu produkcyjnego i przetworzyć owoce na bieżąco robią dokładnie odwrotnie. Efektem są wydłużające się kolejki i pogarszanie się (tak bardzo wymaganej) jakości owoców.
POZOSTAŁOŚCI – Jeśli sięgniemy pamięcią wstecz, zobaczymy jak największa przetwórnia w Polsce narzekała na wysoki poziom pozostałości środków ochrony roślin. Problem ten przeszkadza tylko w latach urodzajnych. W 2017 oraz latem 2019 problem pozostałości ŚOR niemalże nie istniał. Złośliwi pytają, czy przetwórnie tak samo skrupulatnie badają importowane jabłka spoza UE? Bo, jak wiadomo ich jakość i pozostałości pozostawiają wiele do życzenia.
TŁOCZENIE… BURAKA – Każdy kto interesuje się przetwórstwem wie, że około 75% produkcji koncentratu jabłkowego jest wytwarzana w ciągu 3 miesięcy. Koniec sierpnia, wrzesień, październik i połowa listopada. W ubiegłym tygodniu, czyli w szczycie przetwórczego sezonu pewien zakład z Lubelszczyzny odmawiał awizacji jabłka przemysłowego, gdyż tłoczył buraki. Ciężko tu o komentarz jak również o logiczne wytłumaczenie.
PO ŚWIĘTACH NIE KUPUJEMY! – Najnowszy „straszak” zakładów. Zabieg ten ma zmobilizować sadowników do upłynnienia składowanych na podwórkach jabłek. Rzecz jasna po świętach zakłady będą normalnie pracować.
Karol Pajewski