„Nie mam ani platformy, za którą zapłaciłem, ani pieniędzy na koncie”

platforma sadownicza

Kradzieże i oszustwa zdarzają się także w branży sadowniczej. Najczęściej dotyczą one sprzętu rolniczego, który znika z podwórek, czasami drzewek, często w grę wchodzą także niewypłacone pieniądze za dostarczone owoce. Okazuje się jednak, że złodzieje decydują się także na rzadziej spotykane kroki. Przekonał się o tym sadownik z okolic Nowego Miasta nad Pilicą. Z pewnością wielu z Was nie sądziłoby, że takie praktyki zdarzają się także na naszym podwórku…

Nasz rozmówca pragnie zostać anonimowy, ponieważ jego sprawa nie została jeszcze rozwiązana. Jesienią ubiegłego roku po oględzinach sprzętu u dealera spod Sandomierza, zdecydował się na zakup platformy znanego producenta. Wartość sprzętu wynosiła nieco ponad 23 000 złotych.

Darmowy numer TMJ - baner corner

Zgodnie z ustaleniami sprzedawca miał dowieść platformę do gospodarstwa i zostawić ją
u nabywcy. Umówiono się, że towar zostanie opłacony z góry – w tym celu sprzedawca wysłał fakturę na adres mailowy sadownika, który po otrzymaniu dokumentu, przelał całość na numer konta wskazanego w dokumencie.

– Zdecydowaliśmy się na przelew, ponieważ sprzedawca oznajmił nam, że koszt platformy sadowniczej przewyższa 15 000 zł, a do tej kwoty można wykonywać transakcje gotówkowe. Nie spodziewałem się żadnych problemów – mówi sadownik.

Przelew wykonany został w piątek. W poniedziałek, kierowca (brat właściciela firmy) pojawił się na podwórku z wybraną platformą. Sadownik relacjonuje, że był zdenerwowany. Już będąc na podwórku otrzymał telefon, że na koncie nadal nie ma pieniędzy. Mimo potwierdzenia przelewu, nie chciał zostawić sprzętu. – Wtedy wynikło, że numer konta, który mieliśmy na fakturze jest błędny, pojawiła się ze strony firmy propozycja, aby zapłacić jednak gotówką, bo pieniądze na pewno do nas wrócą, skoro wystąpiła pomyłka – dodaje.

– Dla nas sytuacja była oczywista. Mieliśmy potwierdzenie wpłaty, a mimo to nie chciano nam zostawić platformy. Z tego względu wezwaliśmy policję. Po dłuższych pertraktacjach policja zdecydowała zabezpieczyć sprzęt, najpierw na naszym podwórku, później na policyjnym parkingu – relacjonuje sytuację poszkodowany. W tym momencie rozpoczęła się długa droga wyjaśniania sytuacji i próba rekonstrukcji wydarzeń.

Okazało się, że e-mail wysłany z biura sprzedawcy platformy został prawdopodobnie przechwycony i podmieniono numer konta. Pieniądze trafiły na konto obcokrajowca, który natychmiast środki wypłacił, zniknął i pozostaje nieuchwytny. – Co ciekawe z mojej skrzynki mailowej zniknęła nawet wiadomość z fakturą, co oznacza, że akcja był starannie przemyślana i z pewnością brali w niej udział profesjonaliści w swoim fachu.

– Chociaż minęło już kilka miesięcy, sprawa utknęła w martwym punkcie. Nie mam ani pieniędzy ani platformy, za którą przecież zapłaciłem. Obawiam się, że cała historia może nie mieć pozytywnego finału, przynajmniej dla mnie. Dlatego przestrzegam wszystkich, którzy wykonują transakcje na takie kwoty, żeby byli czujni i nie zrobili tego samego błędu co ja. Zastanawiam się czy tylko ja padłem ofiarą takiego oszustwa – mówi.

Słyszeliście o podobnych przypadkach?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here