Niezależnie czy to opakowania drewniane czy plastikowe to szczyt produkcji i handlu tym produktem właśnie się rozpoczyna. O tym jak wyglądają ceny i popyt rozmawiamy z Danielem Macierzyńskim, który zajmuje się sprzedażą od wielu lat.
– Współpracuję z czterema producentami na wyłączność, to swego rodzaju symbioza. Ja zapewniam im zbyt i logistykę, oni dobry produkt – mówi nasz rozmówca jednocześnie zaznaczając, że produkcja idzie od jakiegoś czasu pełną parą. Jeśli chodzi o sprzedaż, to właśnie zaczyna się sezon. Będzie on trwał do zbiorów.
– Największe ilości sprzedaje się właśnie teraz i tuż po nowym roku, czym bliżej sezonu plantatorzy będą uzupełniać potencjalne braki – wyjaśnia. Jak dodaje D. Macierzyński zawsze wszystko musi być logistycznie dopasowane do ostatecznego odbiorcy. Najwięksi producenci chcą mieć zawczasu zapas nowych łubianek. Są to ilości rzędu 30 000 – 40 000 sztuk. Ponadto muszą one być suche. Aby plantator miał suche zapasy w marcu, kwietniu, czy maju, to sprzedaż, suszenie, transport i produkcja muszą odbyć się znacznie wcześniej.
– Tradycyjnie jednak największy ruch jest tuż przed samymi zbiorami. Niektórzy lubią zostawiać niektóre sprawy na ostatnią chwilę – dodaje.
Obecnie ceny nowych drewnianych łubianek wahają się od 1,50 do 2,40 zł za sztukę. Najwięcej ofert to przedział 1,60 – 1,70 zł za sztukę. Łubianki plastikowe to dla plantatora wydatek od 2,00 do 3,50 zł za sztukę.
Zdaniem Daniela Macierzyńskiego łubianki w tym roku będą drogie. Wynika to z ceny drewna, które systematycznie rośnie. Poza tym istnieje niezwykle ciekawa zależność pomiędzy ceną drewnianych łubianek, a ilością budowanych w Polsce dróg.
Gdy w ciągu ostatnich lat budowano więcej dróg ekspresowych i autostrad, producenci mieli dostęp do darmowego surowca z usuwanych drzew. Większość produkcji to topola i osika, a właśnie te gatunki często rosną przy polskich drogach i takie były ścinane wraz z budową nowych tras.
– Wracając jeszcze do cen, to widać ciekawą zależność. Kiedy truskawki są tanie, to łubianki są drogie i na odwrót – kontynuuje pan Daniel wskazując na całkowity tonaż produkcji. Wynika to przede wszystkim z ogólnego urodzaju. Duża podaż wiąże się z niższymi cenami. Do zebrania większych ilości owoców potrzeba więcej łubianek. To z kolei popyt na produkt, a w efekcie i nieco wyższe ceny.
– W naszych rejonach sprzedajemy mało łubianek plastikowych, chociaż i takie mamy w ofercie. Grójec i Goławin są zdecydowanie „drewniane”. Moim zdaniem około 15% sprzedaży w naszym zagłębiu stanowią łubianki plastikowe, a 85% drewniane – dodaje Daniel Macierzyński. Jego zdaniem łubianka drewniana z biegiem lat staje się produktem jednorazowym. Wynika to ze standardów sanitarnych i dobrej prezencji czerwonych owoców.
– Moim zdaniem, jeśli chcemy być bardziej ekologiczni, to powinniśmy iść w stronę plastiku – podsumowuje nasz rozmówca. Dłuższa żywotność, możliwość dokładnego umycia myjkami ciśnieniowymi w połączeniu z nieco wyższą ceną i mniejszym zużyciem zasobów naturalnych (drewna) przemawiają zdecydowanie na korzyść plastiku.