Ostatnie dni minęły pod znakiem opadów deszczu. Warunki atmosferyczne sprzyjały rozwojowi, wysiewom i infekcjom grzyba powodującego parcha jabłoni. Ochroną przed chorobą trzeba kontynuować. Miejscami konieczne będą zabiegi interwencyjne.
Długi weekend majowy przyniósł kapryśną pogodę. Niedziela w wielu rejonach kraju minęła pod znakiem ulewnych deszczy i opadu nawet ponad 40 czy 50 litrów wody na metr kwadratowy. Poniedziałek obfitował dodatkowo w opady o charakterze przelotnym. W związku z tym mieliśmy do czynienia z bardzo dużymi wysiewami zarodników workowych.
O ile zagłębiu grójeckim opad był mniejszy od prognozowanego, to długi czas zwilżenia liścia sprawił, że doszło do infekcji. Całkowity opad był bardzo zróżnicowany od lokalizacji i różnił się znacznie nawet w miejscowościach oddalonych od siebie o kilka kilometrów. W związku z tym poziom infekcji również jest bardzo zróżnicowany. Niemniej w większości lokalizacji notuje się infekcje słabe lub średnie.
W zależności od tego jak prowadzona była ochrona przed opadami obecnie należy albo wykonać zabiegi zapobiegawcze albo interwencyjne.
Jeśli chodzi o zabiegi zapobiegawcze, to zaleca się kontynuowanie ochrony środkami opartymi na ditianonie. Determinuje to przede wszystkim zmycie środków przez duże opady oraz przyrost tkanki liściowej, ale także sam termin wykonania zabiegu.
Tam gdzie zabiegi były wykonane 4-5 dni temu i modele chorobowe prezentują silną infekcję lub opad powyżej 20 mm, konieczne jest zastosowanie produktów o działaniu interwencyjnych. W tym wypadku można skorzystać z fungicydów opartych na pentiopiradzie (np. Fontelis 200 SC) i pirymetanilu (Mythos 300 SC, Scala).