Kolejne dopłaty udowadniają, że są one nie najlepszą formą pomocy

jabłka przemysłowe

Dopłaty do wybranej gałęzi rolnictwa to w ostatnich latach coraz częstsza forma wsparcia w rolnictwie. Chociaż z punktu widzenia rządzących jest to najprostszy sposób na załagodzenie kryzysowych sytuacji i negatywnych nastrojów to kolejne przykłady pokazują, że ciągłe dopłacanie do różnych sektorów rolnictwa niesie za sobą być może więcej negatywów niż korzyści. Za wszystko oczywiście na końcu zapłaci podatnik, czyli my wszyscy…

ZBOŻA

Import zbóż z Ukrainy i strajki rolników na terenie całego kraju są na ustach ogólnopolskich mediów od wielu dni. Ostatnio dużo mówi się nie tyle o imporcie, ale także o możliwych rozwiązaniach zbożowego kryzysu. Po pierwsze są to rozmowy z Brukselą o okresowym zakazie importu do Unii Europejskiej wybranych płodów rolnych. Z drugiej strony polski rząd proponuje rolnikom dopłaty do zboża z unijnych i krajowych funduszy.

Okazuje się, że zakłady i pośrednicy już teraz zaczynają obniżać ceny oferowane za zboża. Dopłaty będą obowiązywały jedynie do 15 czerwca. Zatem kupujący wychodzą z założenia, że rolnicy i tak „wyjdą na swoje”. Otwarcie mówią o tym, że dopłaty zrekompensują im spadki. Ceny w skupie spadły na razie od 100 do 200 zł na tonie. Działacze rolniczy, którzy przestrzegali przed tą formą wsparcia dziś w mediach głośno mówią, że mieli rację, a dopłacanie z publicznych pieniędzy problemu w żaden sposób nie rozwiązuje.

JABŁKA PRZEMYSŁOWE

Sadownicy zapewne doskonale pamiętają dopłaty do jabłek przemysłowych, które były realizowane w maju i czerwcu ubiegłego roku w związku z kryzysem w branży. Przypomnijmy, że wówczas dopłata realizowana przez ARiMR wynosiła 30 groszy do każdego kilograma. Chociaż mechanizm bezsprzecznie poprawił sytuację rynkową (wzrost cen jabłek deserowych) i finansową sadowników to miał również istotne wady.

Tuż przed rozpoczęciem mechanizmu wsparcia, zakłady przetwórcze nieco obniżyły ceny skupu, dzięki czemu mogły zmaksymalizować swoje zyski. Ponadto wzrost cen, który wynikałby spraw rynkowych został tak naprawdę ufundowany przez polskiego podatnika. Z perspektywy czasu sadownicy coraz częściej krytykują ten projekt, ponieważ z publicznych pieniędzy twierdząc, że dofinansowano branżę przetwórczą w kwocie 60 milionów złotych. I chociaż te pieniądze trafiły finalnie do Polski sadowników to powinny one zostać wydane przez zakłady przetwórcze. 

NAZWOZY 

Podobnie sytuacja wyglądała z pierwszymi dopłatami do nawozów. Równo rok temu rząd oferował rolnikom za pośrednictwem ARiMR 500 zł dopłaty do każdego hektara gruntów ornych i 250 zł do każdego hektara łąk i pastwisk. Jednak w tym momencie dopłaty zadziałały w odwrotny sposób, ale mechanizm był ten sam. Producenci i dystrybutorzy wiedząc, że portfele rolników będą nieco „grubsze” zaczęli podnosić ceny nawozów. W efekcie dopłaty również problemu nie rozwiązały, ponieważ były niezwykle niskie, jeśli weźmiemy pod uwagę procentowy wzrost cen nawozów. Obecnie spotkamy się z opiniami rolników i działaczy, że fundusze wpompowane wówczas w rolnictwo z publicznych pieniędzy powędrowały z powrotem do spółek Skarbu Państwa przyczyniając się tym samym do ich rekordowych zysków w 2022 roku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here