Czereśniowe bloki startowe

Chociaż sezon czereśniowy tak naprawdę już się zaczął, tak naprawdę nie nabrał jeszcze ekonomicznego znaczenia. Branża sadownicza jest obecnie w blokach startowych, tuż przed zbiorem najbardziej porządnych odmian.

Najwcześniejsza „Majówka” a następnie „Burlat” nie mają znaczenia ekonomicznego. Ich zbiory niemalże w całości są przeznaczone na krajowy rynek deserowy. Areały tych odmian są zbyt małe, żeby je eksportować, a nawet gdyby były znaczące do tegoż eksportu ani jedna ani druga się nie nadaje. Ceny wczesnych czereśni są od początku ich zbiorów stabilne, pomiędzy 10 – 13 zł za kilogram.

 

Pierwsza „licząca się” odmiana to Summit. To właśnie ona teraz dojrzewa i lada dzień pojawi się na rynkach hurtowych. Ta smaczna, wczesna odmiana o sercowatym kształcie nadaje się do wysyłek i to od niej skup rozpoczynają grupy producenckie i firmy handlowe. Obecnie wiele grup daje ogłoszenia kupna od 8 do 10 złotych za kilogram. Otrzymując taką cenę „na miejscu” rolnicy powinni być usatysfakcjonowani. Następnie będziemy zrywać Cordię, Vegę, Reginę, Tamarę i wiele innych.

Wiele zapytań o czereśnie otrzymują polskie firmy handlowe. To z powodu wyjątkowego nieurodzaju np. we Włoszech i tamtejszych rekordowych cen. Jeśli część z tegorocznego, ograniczonego przez przymrozki plonu wyjedzie za granice, możemy spodziewać się utrzymania w hurcie stawek pomiędzy 10 a 13 złotych za kilogram.

Niepokoją, co prawda niepotwierdzone na razie sygnały o imporcie czereśni z Ukrainy przez polskie grupy producenckie. Plantatorzy obawiają się szybkiego zwiększenia podaży towarem zza wschodniej granicy i znaczącym spadkiem cen. Jeśli pogłoski okażą się prawdą, można powiedzieć, że grupa X czy Y działa w sprzeczności ze swoimi pierwotnymi założeniami, ponieważ bezpośrednio szkodzi rodzimym producentom. Takie praktyki trzeba piętnować. Import w latach niedoboru – TAK. Zalewanie rynku tanim surowcem – NIE!