Bywa tak, że stosunkowo prosta w produkcji, dobrze owocująca odmiana o smacznych owocach nie znajduje swojego miejsca na rynku, chociaż interesują się nią eksporterzy. Jest tak z odmianą Jester, która z jakiś powodów odchodzi obecnie w zapomnienie.
Jester to odmiana angielska, wyhodowana w 1977 roku. W Polsce miała jednak bardzo krótką karierę. Od końca lat 90-tych do końca pierwszej dekady XXI wieku. Jest to zastanawiąjące, ponieważ Jester ma szereg zalet zarówno z punktu widzenia sadownika, dystrybutora i konsumenta.
Warto zacząć od najważniejszej zalety – plonowania. Jester plonuje obficie i corocznie. Jabłka dojrzewają w połowie października. Są bardzo smaczne i niezwykle soczyste. Mają biały miąższ w smaku nieco przypominający Cortlanda. Intensywna czerwień i rozmyty rumieniec wpływają na bardzo dobrą prezencję wysortowanych jabłek. Odmiana nie jest zbyt problematyczna w produkcji. Nie jest wrażliwa ani na parcha jabłoni, mączniaka czy zarazę ogniową. Ale nie ma ideałów. Jester jest dosyć wrażliwy na raka bakteryjnego drzew owocowych. Ponadto ma słabe możliwości przechowalnicze.
W wielu branżowych publikacjach z ubiegłych lat również pisano o zmarnowanej szansie na bezpośredni eksport. Smaczną jesienną odmianą byli zainteresowani kupujący zarówno z Białorusi, Republik Bałtyckich, jak również nasi południowi sąsiedzi.
Z punktu widzenia eksporterów to również zmarnowana szansa. Jabłka zrywane bezpośrednio w kartony to przy odpowiedniej kontroli jakości, to minimalizacja kosztów i znacznie mniejsze ryzyko reklamacji i zwrotów. Właśnie o takim modelu sprzedaży wówczas myślano. W dzisiejszych realiach jabłka byłyby sortowane. Pomimo słabych zdolności przechowalniczych, Jestera można by z powodzeniem sprzedawać do końca każdego roku kalendarzowego. Tak się jednak nie dzieje.
Jester jest obecnie w polskich sadach rzadkością. Nie wiedzieć czemu nie cieszył się powodzeniem również na rynkach hurtowych i powoli odchodzi w zapomnienie. Jak myślicie, dlaczego?