Kombajny usprawniające zbiór jabłek deserowych są na polskim rynku dostępne od lat. Nie są jednak częstym widokiem w naszych sadach jesienią. W odniesieniu do cen jabłek wartość maszyny może odstraszać. Wobec rosnących kosztów pracy zakup byłby dobrym krokiem, ale pozostaje kwestia wielkości inwestycji, na którą nie każdy może sobie pozwolić…
Maszyny częściowo automatyzujące zbiory jabłek deserowych pojawiły się już w latach 70-tych ubiegłego wieku. Niemniej w Polsce, z wyjątkiem największych gospodarstw nadal są dosyć rzadko widywane w zagłębiach sadowniczych. Popyt na tego typu urządzenia był przez lata w pewien sposób hamowany przez dużą dostępność taniej siły roboczej. Dziś natomiast popyt ten ograniczają dochody w sadownictwie w połączeniu z wysokimi cenami tego typu urządzeń.
Częściowa automatyzacja zbioru zwiększa wydajność każdego pracownika co najmniej dwukrotnie. Dzięki kombajnom sprawny pracownik jest w stanie zerwać skrzynię jabłek w godzinę. Wynik ten nie jest możliwy do osiągnięcia przy klasycznym zbiorze w skrzynie na wózkach sadowniczych.
Czy zakup takiego urządzenia ma sens?
Kiedy nastąpi zwrot inwestycji? Odpowiedź na pytanie należy zacząć od wielkości gospodarstwa. Jeśli posiadamy 5 hektarów sadu to jego zakup oczywiście pozbawiony jest sensu. Z drugiej strony trudno jednoznacznie określić granice obszaru upraw, przy której taki wydatek będzie dobrym rozwiązaniem. W przypadku zbioru określonych odmian i średnich gospodarstw wynajem również jest jakimś rozwiązaniem, jednak wartość maszyny sprawia, że raczej nie będzie to popularne rozwiązanie. Podsumowując, jest to rozwiązanie dedykowane przede wszystkim dla większych gospodarstw.
Kiedy zatem kombajn się zwróci?
Zakładając, że zatrudniamy 12 osób przez 8 tygodni zbiorów po 16,00 zł/h to praca najemna kosztuje nas 92 000 złotych. Czemu akurat 12 osób? Ponieważ dzięki kombajnowi, ich pracę wykona w tym samym czasie 6 osób. Jako przykład weźmiemy maszynę, która kosztuje 250 000 złotych brutto. Dzięki niej, na zbiory wydamy 50% mniej pieniędzy w sezonie.
Zatem w opisywanym przykładzie urządzenie zwróci się po 5 przepracowanych sezonach. Dla dwukrotności pracowników, czyli 12 osób, potrzeba kolejnego kombajnu. Czas amortyzacji będzie podobny, jednak skala oszczędności będzie większa. Zakładając, że kombajn będzie pracował jedynie 10 lat i tak mówimy o dużych oszczędnościach.
W tych „laboratoryjnych” wyliczeniach jest bardzo wiele zmiennych. Po pierwsze, im wyższe będą koszty pracy, tym szybciej maszyna zacznie przynosić nam oszczędności. Zakładając stabilizacje europejskich gospodarek, spadek inflacji, cen stali, a co za tym idzie i cen maszyn, to również czas amortyzacji będzie krótszy. To, kiedy maszyna się zwróci będzie również zależne od tego jak logistycznie wyglądają zbiory w sezonie. Jeśli zaczynamy od Gali pod koniec sierpnia, a kończymy na Alwie pod koniec października i 6 osób przez ten czas będzie miało „co robić” to również skróci czas amortyzacji.
Jest jeszcze kwestia ewentualnego wynajmu lub wspólnego zakupu przez 2 gospodarstwa. W teorii to świetne rozwiązania, które jeszcze szybciej przyniosą nam profity z tak dużego wydatku. W praktyce wspólne zakupy są w Polsce bardzo rzadko praktykowane. Najbardziej wrażliwa jest kwestia napraw ewentualnych usterek i wspólnego ponoszenia kosztów eksploatacyjnych.