Ile powietrza?

opryskiwacze

Ostatnie lata przyniosły w Polsce ogromne zainteresowanie modernizacją parku maszynowego, w tym zwłaszcza opryskiwaczy. Stało się to możliwe dzięki szerokiemu dostępowi do nowoczesnych i względnie tanich opryskiwaczy oferowanych przez krajowych i zagranicznych producentów. Wyraźnie zmalało natomiast zainteresowanie najprostszymi i przez to najtańszymi opryskiwaczami, ponieważ dotacje z funduszy strukturalnych zmniejszyły różnice cenowe dzielące je od bardziej zaawansowanych maszyn.

A jeszcze kilkanaście lat temu najlepiej sprzedawały się właśnie te najbardziej prymitywne opryskiwacze, które nie przystają już do współczesnych sadów. Skoro jest tak dobrze z opryskiwaczami, to dlaczego wciąż jest tak źle w technice ich stosowania? Odpowiedź wydaje się prosta. Z opryskiwaczem jest tak, jak z instrumentem muzycznym, na nic wspaniały sprzęt, jeśli nie potrafi się na nim grać. Później nie ma się czemu dziwić, że ochrona okazuje się nieskuteczna i pojawiają się niewłaściwie adresowane pretensje, np. na niską jakość ś.o.r. lub zbyt słaby wentylator. Zazwyczaj przyczyną jest prawdziwa zmora naszych czasów, czyli nadmierna dawka cieczy i zbyt wysoka wydajność wentylatora. Dlatego dzisiaj będzie o roli strumienia powietrza podczas opryskiwania sadów.

Darmowy numer TMJ - baner corner

Aby uzyskać odpowiednią penetrację drzewa przez ciecz opryskową, powietrze w koronie powinno być „wypchnięte” powietrzem wytwarzanym przez wentylator. Zbyt słaby strumień powietrza wytwarzany przez wentylator o niskiej wydajności jest bardziej podatny na oddziaływanie wiatru, ma też mniejszą zdolność do penetracji korony drzewa, ponieważ łatwo odchyla się ku tyłowi podczas ruchu opryskiwacza. Krople osiadają wówczas głównie na górnej powierzchni liści, powodując straty wywołane ociekaniem cieczy, gdy na ich dolnej powierzchni obserwuje się 4–6-krotnie mniejsze naniesienie.

Tyle że opisaną powyżej sytuację spotyka się niezmiernie rzadko, ponieważ wydajność wentylatorów w naszych sadach zazwyczaj jest zbyt wysoka. Choć korzystnie wpływa ona na równomierność naniesienia, to jest także przyczyną strat cieczy użytkowej i „wpadek” w ochronie sadów. Dotyczy to zwłaszcza zabiegów w sadach karłowych o luźnych koronach drzew, których zdolność do zatrzymywania („odfiltrowywania”) kropel cieczy jest niewielka. Badania wykonane przez Zakład Agroinżynierii IO w sadach karłowych wskazują, że straty wywołane „przedmuchiwaniem” kropel cieczy sięgają w fazie pełnego ulistnienia nawet ponad 80%. Przy nadmiernej wydajności wentylatora liście przyjmują położenie równoległe do kierunku strumienia powietrza, co dodatkowo utrudnia naniesienie ś.o.r., ponieważ maleje wówczas powierzchnia osiadania kropel i tym samym zdolność drzew do „odfiltrowywania” cieczy użytkowej. Jednocześnie naniesione już krople cieczy są zdmuchiwane z powierzchni liści.

Z przedstawionego wywodu wynika, że należy wówczas zmniejszyć objętość powietrza kierowaną na drzewa. Rodzi się pytanie – o ile? W tym miejscu nie mam konkretnego zalecenia, choćby podobnego do znanej powszechnie formuły TRV, przydatnej do wyznaczania dawki cieczy. Z uwagi na duże zróżnicowanie w gęstości i sposobach formowania drzew nie udało się dotąd wypracować zależności będącej podstawą do obliczenia wydajności powietrza. W związku z tym proponuję wykonać taką regulację w sadzie we własnym zakresie metodą prób i błędów. Polega ona na takim ustaleniu wydajności wentylatora, aby przewiewane krople cieczy były ledwie widoczne z drugiej strony rzędu lub co najwyżej docierały nie dalej niż do połowy sąsiednich uliczek roboczych. Oczywiście do takich obserwacji potrzebna jest nam pomoc drugiej osoby. Warto przy tym pamiętać, że objętość powietrza można zmniejszać nie tylko przez korygowanie wydajności wentylatora, lecz także zwiększając prędkość opryskiwania, byle tylko nie przekroczyć prędkości 7–8 km/godz. Korektę wydajności powietrza nie wystarczy przeprowadzać raz do roku, ale należy ją powtarzać 2, 3 razy w sezonie wraz z rozwojem liści, ponieważ w okresie wiosennym powierzchnia liści może przyrosnąć nawet o 100% w ciągu 10 dni.

Gdy w końcu uda się ustalić odpowiednią wydajność wentylatora, to będzie można zauważyć, jak bardzo poprawią się warunki nanoszenia cieczy na liściach, które drgają, wahają i obracają się w różnych kierunkach, zmieniając swoją ekspozycję w odniesieniu do strumienia powietrza. Więcej cieczy użytkowej pozostanie wówczas na drzewach i poszerzy się margines na redukcję dawki ś.o.r. W podsumowaniu należy stwierdzić, że właściwie dobrana wydajność wentylatora to wynik kompromisu. Powinna on być na tyle wysoka, aby zapewnić równomierne naniesienie, ale również tak niska, by straty ś.o.r. wywołane „przedmuchiwaniem” kropel cieczy były możliwie jak najmniejsze.

Prof. dr hab. Ryszard Hołownicki

IO-PIB Skierniewice

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here