Na takim procederze tracą wszyscy, od plantatorów po klientów. Ostatnie tygodnie w szklarniowej uprawie pozwoliły na dojrzewanie owoców, sezon ruszył i na giełdach znalazły się pierwsze ogłoszenia o truskawce krajowej. Niestety, niektórzy sprzedawcy wykorzystują ten fakt i sprzedają importowane owoce jako polskie…
Oszustwo w handlu detalicznym
Pierwsze przykłady fałszerstwa zostały udokumentowane dzisiaj na warszawskim bazarze przy pl. Piotra Szembeka. Sprzedawca importowanych truskawek przepakowywał owoce z plastikowych pudełek, a następnie sprzedawał je jako owoce na wagę. Sytuację w mediach społecznościowych nagłośniło konto „molomo.vegan”. Nie dość, że truskawki mogą pochodzić nawet z marketów wielkopowierzchniowych, o czym nie informuje się klientów, to przy pakowaniu ponownie trafiają do plastikowych reklamówek.
Takie nieuczciwe praktyki świadczą o braku podstawowej wiedzy, albo o zupełnym ignorowaniu przepisów przez sprzedawców. Tak zuchwały proceder ma miejsce przede wszystkim w kwietniu i w maju, ale zdarza się również później, kiedy polskich owoców nie brakuje…
Handlowcy detaliczni oszukują, a straty ponoszą klienci i producenci, a także środowisko. Skąd tak naprawdę pochodzą te truskawki? Truskawki produkowane poza Unią Europejską nie podlegają tym samym normom dotyczącym dozwolonych środków ochrony roślin, co truskawki wyprodukowane w Polsce. Zatem zaoferowany produkt niewiadomego pochodzenia niesie ze sobą pytanie dotyczące jego składu czy systemu produkcji.
Codzienne wybory Polaków
Dzięki wyborom produktów lokalnych skraca się łańcuch dostaw, wsparcie otrzymują polscy producenci, a konsumenci mają pewność, że owoce spełniają europejskie normy. Polacy w codziennych zakupach zwracają uwagę na kraj pochodzenia owoców, chcą wybierać polskie produkty i wspierać polskich plantatorów, jednak jak się okazuje jest to coraz trudniejsze.
fot. zdjęcie poglądowe