Jak stwierdzili wczoraj nasi Czytelnicy, ucieczka młodych do miast często spowodowana jest konfliktem pokoleniowym i niechęcią starszych do zmian w gospodarstwie. Jak wygląda to w praktyce?
Poruszony przez nas wczoraj temat niechęci młodych ludzi do przejmowania gospodarstw wzbudził dużą dyskusję i pokazał ciekawe spojrzenie na problem. Wśród wielu komentarzy pojawiło się również stwierdzenie, że bardzo często źródłem ucieczki młodych ludzi do miast czy poszukiwania pracy zawodowej jest konflikt pokoleń, a także niechęć starszych do wprowadzania zmian.
Zdarza się bowiem, że chociaż młody człowiek jest chętny do pracy, trudno przeforsować mu zmiany, którego jego zdaniem są konieczne do unowocześnienia gospodarstwa, a tym samym poprawy opłacalności. I wówczas chociaż zapału nie brakuje, pojawiają się przeszkody. Duża część starszego pokolenia przyzwyczajona jest do swojego sposobu prowadzenia produkcji, a nie każdy jest gotowy na zmiany. Wynika to często z obawy przed niepowodzeniem lub po prostu innej wizji rozwoju gospodarstwa.
Młodzi ludzie mają to do siebie, że chociaż większość z nich zdaje sobie sprawę, że doświadczenie starszych jest nieocenione, chcą próbować dojść do sukcesu własnymi drogami. Szukają nowinek, szybko się uczą i są skorzy do testowania nowych rozwiązań. A co jest zazwyczaj regułą, chcą się sprawdzić i pokazać, że dadzą sobie radę. To z kolei martwi opiekunów, którzy zazwyczaj są bardziej ostrożni.
Często też problemem, który wywołuje konflikt, jest długie oczekiwanie na przepisanie gospodarstwa lub jej części. Tutaj powodem może być niechęć, albo młody wiek rodziców. Młodzi ludzie w pewnym momencie chcą założyć własne rodziny i pracować na swoje konto. Jeśli nie mają takiej możliwości, wybierają inną pracę, odchodzą z domu by móc pracować i utrzymywać się z własnych pieniędzy. Wszystkim znane są przypadki, że w momencie, kiedy została podjęta decyzja o przekazaniu gospodarstwa, syn lub córka mieli już inne plany na życie.